W sobotę i niedzielę na placu przed Urzędem Miasta rozegrano zawody spadochronowe.
Przyjechali miłośnicy podniebnego sportu m.in. z Wrocławia, Krakowa, Szczecina, Kielc, Częstochowy, Łodzi oraz Lublina.
Zaczęło się od opóźnienia. Wiatr popsuł szyki organizatorom i uczestnikom imprezy. - Wieje tak silny, że skakanie w takich warunkach byłoby sporym ryzykiem. Musimy się uzbroić w cierpliwość - mówił w sobotę w południe Romuald Talarek, organizator zawodów i prezes lubelskiego Oddziału Związku Polskich Spadochroniarzy.
W sobotę pierwsze konkurencje rozegrano dopiero po południu. Zawodnicy wyskakiwali ze śmigłowca na wysokości tysiąca metrów. Musieli wylądować w określonym punkcie. Publiczność nie zawiodła. Podniebne wyczyny skoczków oglądało wielu mieszkańców Świdnika i okolic. - To naprawdę robi wrażenie - mówił Wiesław Szczotowski, który na plac przed Urzędem Miasta przyszedł razem z córką .
Na amatorów mocnych wrażeń czekała niespodzianka - skok ze spadochronem z wysokości 3 tys. metrów w towarzystwie instruktora. Dodatkową atrakcją imprezy były pokazy Grupy Rekonstrukcji Historycznej 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej z Łodzi. Jej członkowie wystąpili w umundurowaniu żołnierzy polskich walczących w czasie II wojny światowej pod Arnhem w Holandii. Był m.in. polski pułkownik w mundurze wyjściowym, major żandarmerii w mundurze służbowym, żołnierz w pełnym rynsztunku bojowym oraz kapelan. Można było także zobaczyć, jak wyglądał wojskowy punkt medyczny.
Dużym zainteresowaniem - głównie męskiej części widowni - cieszyła się wystawa uzbrojenia sprzed ponad 60 lat. Pokazano pistolet maszynowy, karabin, granatnik, moździerz oraz pociski i granaty.