Jeśli jesteś członkiem spółdzielni mieszkaniowej i wymieniłeś stare okna, to nie licz na szybki zwrot poniesionych kosztów. Będziesz miał szczęście, jeśli stanie się to w tej dekadzie. Dlaczego? Bo wymiana okien przerosła spółdzielnię. Artur Soboń, rzecznik UM, twierdzi, że mieszkańcy mogliby odliczać te koszty z czynszu.
- Chciałbym dostać te pieniądze jeszcze za życia - gorzko żartuje pan Edward.
Na wcześniejszy zwrot nie ma jednak szans. W odpowiedzi na swoje prośby emeryt usłyszał, że... powinien się cieszyć z faktu, że w ogóle jest w kolejce po pieniądze. I że sam sobie jest winien - nikt nie zmuszał go do wymiany okien na własny koszt. Mógł poczekać, aż zrobi to spółdzielnia.
- Mamy teraz długi. Jeśli ten pan powie nam, jak je spłacić, to z chęcią oddamy mu pieniądze. Niektórzy mogą czekać na zwrot nawet 17 lat i nie robią z tego afery - argumentuje Andrzej Ćwiek, prezes spółdzielni. - Poza tym, wymiana tych okien nas przerosła: wymieniano je tysiącami. A przecież wiele z nich było jeszcze całkiem dobrych.
Wojtalik zwrócił się o pomoc do rzecznika Urzędu Miasta.
- Jeśli spółdzielnia będzie konsekwentnie odmawiać należnej mieszkańcom kwoty za wymianę okien w zasobach spółdzielczych, można będzie próbować zastosować art. 498 kodeksu cywilnego, gdzie zapisane jest, że każda ze stron ma prawo dochodzić nawzajem od siebie wierzytelności - mówi Artur Soboń, rzecznik UM. - A w razie konieczności obie wierzytelności można potrącać. Co oznacza, że mieszkańcy będą mogli kwotę, którą zapłacili za okna, potrącić sobie, np. z comiesięcznego czynszu
Prezes Ćwiek komentuje sprawę krótko - Pan Soboń nie jest żadnym autorytetem. Jest urzędnikiem UM, a nie spółdzielni i nie będzie dyktował nam żadnych rozwiązań. Poza tym nie ma tu mowy o żadnej wierzytelności.
Najgorsze dla pana Edwarda Wojtalika jest to, że został potraktowany jak intruz, który próbuje wyłudzić pieniądze:
- Wszystkie pisma, które dostałem ze spółdzielni były "na odczepne”. Brakowało w nich jakichkolwiek argumentów. Dowiedziałem się tylko, że jestem w kolejce i żebym czekał. Pewnie aż do śmierci... - irytuje się emeryt.