Topniejący śnieg spowodował, że na działki, oprócz miłośników ogrodnictwa, niemal równie licznie przybyli… stróże prawa. Złodzieje - jak co roku - dali się znowu we znaki działkowcom.
W tym roku prawdziwą plagą są kradzieże…kranów. Zimą dopływ wody jest odcięty, więc bez kłopotu można zdemontować całą instalację. Złodzieje w punkcie skupu złomu dostają za to równowartość kilku butelek wódki. Często też zdarza się, że złodzieje trunki znajdują już na miejscu. Wtedy potrafią zabawić w altance nawet kilka dni. Skutki takich "niezapowiedzianych wizyt” są opłakane.
- Kilka lat temu sąsiad po takiej wizycie musiał remontować altankę! Teraz drzwi na zimę zostawiam otwarte, bo wejdą tak czy inaczej. Szkoda remontować. Kiedyś kartki tym draniom pisałem, że w środku i tak nic nie znajdą wartościowego. Teraz już wiem, że dla nich nie ma rzeczy bezwartościowych. Biorą wszystko, co w łapy wpadnie i wydawałoby się, że złamanego grosza nie jest warte - dodaje pan Stanisław.
Działkowcy na ogół nie zabezpieczają się przed włamywaczami. Dla złodzieja nie ma przeszkód nie do pokonania. Wszystko, co metalowe, ma wymierną wartość. A ceny metali kolorowych są coraz wyższe. Miedź kosztuje ponad 10 zł za kg, a aluminium czy mosiądz 5-6 zł. Dzięki czemu pojedynczy kran wart jest 2-3 zł. Na wino wystarczy...
- Wystarczyłoby, żeby ktoś rejestrował dane ludzi, którzy przynoszą złom. Trudno uznać za normalną sytuację, gdy jakiś podejrzany gość przynosi stertę kranów albo klamek. Pracownik złomowiska dobrze wie, kim są jego "dostawcy” - mówi Stanisław Pszeniczka, prezes Polskiego Związku Działkowców.
Policja nie kryje, że walka ze złodziejami na ogródkach nie przynosi oczekiwanych efektów.
- Kontrolujemy punkty złomu, ale złodzieje wożą łupy np. do Lublina - mówi podinspektor Grzegorz Hołub, z-ca szefa policji. - Złom często trafia od razu do wagonu, a pieniądze dostają poza punktem skupu. W tym roku udało nam się zatrzymać kilkuosobową grupę "złomiarzy”, ale na ich miejsce pojawią się pewnie następni.