Piotruś, Lilla, Nataszka, Gabrysia i Anielka, Emil i Jaś co drugi dzień fundują medykom z Chełma posiłki.
– Łzy w oczach mieli wszyscy. Po prostu nikt nie widział co powiedzieć tak byliśmy wzruszeni – mówi Tomasz Kazimierczak, dyrektor chełmskiej Stacji Ratownictwa Medycznego. – Od początku epidemii spotykamy się z wieloma formami pomocy i wsparcia, ale tego dnia, po prostu popłakaliśmy się wszyscy.
A wszystko dlatego, że do obiadu wysłanego z chełmskiej jadłodajni „U mamy” dołączony był list 10 latka – Piotrusia Magdziarza, który napisał - „Przekazuję pieniądze z mojej skarbonki na dwie zupy dla Was z jadłodajni mojej babci”.
– Pomysł wysłania ugotowanych tego dnia obiadów podsunęła właścicielka jadłodajni Marta Zasuwa a padło na Stację Ratownictwa Medycznego w Chełmie za sprawą jej wnuków Piotrka i Janka. Chłopcy znali ratowników medycznych z ich wizyt w przedszkolu, poza tym, część z nich to tatusiowie kolegów z przedszkola – mówi Iwona Magdziarz, mama Piotrka.
A potem było już z górki. Wysłano zapytanie do sztabu #wzywamyposilki w Lublinie, a także wypytano Jakuba Ciebierę, ratowni-ka, jak bezpiecznie możemy dostarczyć posiłki do stacji.
Jedzenia było w bród, bo po wprowadzeniu stanu zagrożenia, jadłodajnia „U mamy” - po sprawdzeniu, czy może świadczyć bez-pieczne usługi z uwagi na pakowanie posiłków w hermetycznie zgrzewane opakowania nadające się do pełnej dezynfekcji wznowiła przyjmowanie zamówień.
– Tak to wyjechały pierwsze obiady, początkowo spontanicznie a później znowu za sprawą dzieci - już regularnie - co drugi dzień. Pierwszy był Piotruś Magdziarz, ale zaraz po nim pomysł podchwyciły inne dzieciaki – do każdego obiadu dla ratowników dołączane były listy – opowiada Iwona Magdziarz. – Od najmłodszej, 4-letniej Gabrysi, Lilli i Nataszki Matczuk, i Nikosia Wróblewskich, do 11 letniej Mai Sidorczak, były też datki od rodziców Anielki, Gabrysi, Emi, Jasia.
Tak w Chełmie ruszyła lawina, bo po dzieciach, do jadłodajni zaczęli zgłaszać się dorośli - osoby prywatne i firmy chcące wykupić obiad dla ratownika. Cała operacja była na bieżąco opisywana na Facebooku, więc radość fundatorów była wielka, gdy ratownicy sfotografowali się z listami i umieści w sieci zdjęcie. – Dziecinnych komentarzy było najwięcej – mówi mama Piotrka. – Dzieci były zachwycone odpowiedzią SRM na naszego fb – zobaczyły swoich Bohaterów!!!