Patrzeć na koniec taśmy, nie pod nogi. Dać sobie czas i nie rezygnować, tylko ćwiczyć. Takie wskazówki słyszą początkujący. Mistrzowie premierowo pokażą w Lublinie spektakl, który łączy tricki na taśmach z teatrem. Pokazy w sobotę i niedzielę na błoniach pod Zamkiem.
Od wczoraj a nawet od środy trwa w Lublinie najweselszy miejski festiwal, czyli Carnaval Sztukmistrzów. Oprócz carnavalowego programu wszystko jest przygotowane, by także w tym roku świętu nowego cyrku towarzyszył Urban Highline Festival.
To już tradycja, że oprócz sztukmistrzów, akrobatów i iluzjonistów występujących na ulicach i placach, nad głowami lubelskiej publiczności spacerują highlinerzy. W programie tegorocznej, 15. już edycji UHF jest wydarzenie, które idealnie łączy oba festiwale. To „Slack Sensation”, który na błoniach pod Zamkiem zaprezentuje polsko-austriacki duet slacklinerów przy akompaniamencie wiolonczeli.
Ufamy sobie
- W poniedziałek skończyliśmy ostatnie treningi, od wtorku są próby generalne. Korzystając z wiedzy, którą zdobyliśmy, postanowiliśmy stworzyć coś swojego, co będzie połączeniem bardzo sportowego świata, w który robimy najtrudniejsze tricki ze światem artystycznym, teatralnym z elementami gry aktorskiej – zapowiada Filip Oleksik, jeden w grupie pięciu najlepszych tricklinerów na świecie, który wystąpi z Moritzem Purerem.
- Poznaliśmy się w 2015 roku, startowaliśmy w wielu zawodach i mistrzostwach świata organizowanych przez Redbulla i inne wielkie firmy. Znamy się z sytuacji stricte sportowych ale nie tylko. Przez prawie rok byliśmy w duecie, robiliśmy pokazy na synchronicznych dwóch taśmach na pokładzie największego statku pasażerskiego pływającego głównie ze Stanów Zjednoczonych na Karaiby. Byliśmy tam częścią większego show dużo się ucząc i pracując a choreografami z USA i Kanady. Ostatnio dostaliśmy zaproszenie na pokazy do Niemiec i doszliśmy do wniosku, że to czas, w którym chcielibyśmy zacząć działać sami. Idealnie się uzupełniamy ponieważ mamy zupełnie inne umiejętności i ufamy sobie więc podział obowiązków przynajmniej na razie wygląda obiecująco. Bardzo się wspieramy – mówi Filip Oleksik.
Wpływ na życie
Moritz Purer i on należą do międzynarodowego teamu Gibbon Slacklines. To firma produkująca sprzęt a jednocześnie sponsorująca i jednocząca najlepszych zawodników z całego świata.
- Wiadomo, że jak jesteśmy na mistrzostwach świata, każdy z nas przygotowuje się po swojemu i próbuje być lepszy od innych, natomiast nie ma niezdrowej rywalizacji. Na naszym etapie nie o to chodzi. Obaj uprawiamy ten sport ponad 11 lat, są od nas młodsi, i są trochę lepsi. Są ludzie, którzy mają zajmować pierwsze miejsca na mistrzostwach świata, a my mamy robić to, czego oni jeszcze nie umieją. Robić performance. Co jest domeną ludzi mających doświadczenie w świecie show biznesu – dodaje Oleksik.
Jak wspomina, pierwszy raz na Urban Highline Festival był w 2012 czy 2013 roku i od tamtego czasu opuścił jedynie dwie edycje.
- Miałem coraz ważniejsze obowiązki podczas wydarzenia, robienie prezentacji, prowadzenie warsztatów czy wieszanie taśm i odpowiadanie za cudze bezpieczeństwo. Z racji, że zaczynałem mając 14-15 lat a teraz mam 25, no to widać że festiwal miał gigantyczny wpływ na moje życie i to gdzie teraz jestem – przyznaje uczestnik tegorocznej, urodzinowej 15. edycji UHF.
Slackline dla każdego
Na błoniach pod Zamkiem, tam gdzie zobaczymy „Slack Sensation” są organizowane warsztaty slackline’u. Coś dla osób, które chcą rozwijać swoje umiejętności równowagi oraz koordynacji ciała i ducha. W Strefie Slackline każdy początkujący, niezależnie od wieku, znajdzie coś dla siebie. Organizatorzy zapewniają odpowiednie stanowiska o różnej wysokości i stopniu trudności, aby każdy mógł spróbować tego ekscytującego sportu bez obaw.
- To jest forma ruchu dla każdego. Wiadomo, że jeśli ktoś chce wchodzić w to, co my robimy, czyli w skakanie czy kwestie akrobatyki, tu owszem, preferencja ciała są wskazanie. Ale jeśli ktoś chce mieć swoją taśmę, powiesić ją w parku i przy okazji posiedzieć na kocu ze znajomymi, jest to absolutne dla każdego i fajnie gdyby było jak najbardziej promowane wśród wszystkich środowisk. Wszystkie zestawy dla początkujących jakie można sobie kupić mają instrukcję obsługi, żeby samemu skorzystać z taśmy: jak ją powiesić i jak stawiać pierwsze kroki – mówi Filip Oleksik, który sam jest samoukiem. Jako nastolatek widywał w krakowskim w Parku Jordana slacklinerów i tak zainteresował się tym sportem.
- Nie warto zaczynać od długich taśm. Nie warto powiesić wysoko 15-metrowej i z niej spadać. Slackline wymaga czasu. Nie można się zniechęcić. Nie ma ludzi, którzy są w stanie wejść na taśmę i pójść. Ja też nie byłem kimś takim, ani mój partner również. To nie jest prawda, gdy ktoś próbuje raz, spada i mówi: nie, bo ja nie mam równowagi. Musimy mieć trochę czasu, poświęcić jedną czy dwie godziny treningu żeby utrzymać się na taśmie parę sekund, parę minut, zrobić parę kroków. Nie ma ludzi genialnych w tym sporcie, nie ma przypadków, które wchodzą i idą. Tak to nie działa – tłumaczy członek światowej czołówki.
Z zawodu jest fizjoterapeutą, slackline stosuje w niektórych przypadkach u swoich pacjentów.
Filip Oleksik Moritz Purer studiuje w Austrii biznes, ma rok do obrony tamtejszego dyplomu.