„Szkoła Orląt” zakończyła szkolenie na samolotach odrzutowych TS-11 „Iskra”. Ostatni, pożegnalny lot już się odbył. Polską konstrukcję autorstwa Tadeusza Sołtyka zastąpił włoski M-346 „Bielik”.
Dla Dęblina i całego, polskiego lotnictwa, pożegnanie Iskier to koniec pewnej epoki. TS-11 był pierwszym polskim samolotem odrzutowym. Oblatany w 1960 roku, a produkowany w Mielcu, w latach 1964-1987, pozwolił wyszkolić tysiące polskich pilotów. Dźwięk jego silnika jest dobrze znany wszystkim mieszkańcom naszego województwa, zwłaszcza powiatu ryckiego.
W dęblińskiej „Szkole Orląt”, czyli w Lotniczej Akademii Wojskowej, do niedawna służyło 36 Iskier z ostatnich serii produkcji. W zeszłą środę odbył się ostatni, pożegnalny lot szarej TS-11-stki. Ostatnim egzemplarzem, który wzbił się w powietrze był samolot o numerze bocznym 2001. Na jego boku utworzono napis „dama przechodzi do historii”.
- Szara Iskro dziękujemy. Dziękujemy za to, że pozwoliłaś, jako polska myśl techniczna, wyszkolić tysiące polskich pilotów i przygotować ich do użytkowania bardziej wyszukanej techniki - powiedział gen. Jarosław Mika, dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, który wziął udział w nagraniu przygotowanym w ramach pożegnania TS-11.
Iskra w latach 60. i 70. ubiegłego wieku należała do jednych najlepszych samolotów szkolno-bojowych tej klasy. Niestety nigdy nie doczekała się godnego następcy. Tę funkcje miała pełnić dwusilnikowa „Iryda”, ale po latach badań i kolejnych modyfikacjach, w 2003 roku wojsko z projektu zrezygnowało, a jedyne egzemplarze trafiły do muzeów. Porzucenie marzeń o polskiej konstrukcji oznaczało postawienie na sprzęt zagraniczny. Wybór padł dwusilnikowy M-346, produkowany przez włoską Alenię Aermacchi. Obecnie w Dęblinie służy już 12 takich maszyn. Ostatnie cztery „Bieliki” przylecą do Polski jesienią 2022 roku.
Przesiadka z Iskier na znacznie nowocześniejsze maszyny jest konieczna nie tylko z powodu wieku leciwych TS-11, ale także różnic pomiędzy ich analogowym sposobem pilotażu, a zaawansowaną awioniką stosowaną w samolotach F16, czy F35. A to właśnie za ich sterami w przyszłości zasiądą absolwenci „Szkoły Orląt”.
Po uziemieniu wysłużonych szarych Iskier, maszyny te (po rozbrojeniu z radiostacji i działek), zostaną przekazane polskim muzeom. Większość będziemy mogli oglądać w Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie.
Trochę dłużej eksploatowane będą biało-czerwone Iskry należące do zespołu akrobacyjnego. Według zapowiedzi wojskowych, te będą służyły jeszcze przez dwa lata.