Dyrektor szpitala zaciąga prawie 12,5 mln zł kredytu i tnie koszty. Nie wszystkim członkom załogi się to podoba.Kondycja tomaszowskiego szpitala nie jest gorsza niż innych placówek służby zdrowia w regionie. Tak przynajmniej twierdzi Andrzej Kaczor, dyrektor SP ZOZ w Tomaszowie Lubelskim. Przyznaje jednak, że problemy są.
Dlatego i dyrektor, i związkowcy prosili radnych o poręczenie szpitalowi prawie 12,5 mln kredytu. Gotówka jest potrzebna, by spłacić długi wobec załogi, wynikające z tzw. ustawy 203.
Pieniędzy na sprawne funkcjonowanie placówki dyrektor szuka też tnąc koszty jej funkcjonowania. W lutym zamknięto oddział opieki paliatywnej, co rocznie ma dać ok. 240 tys. zł oszczędności. Poza tym szpital wydzierżawił już kuchnię, pralnię i sprzątanie. Taki sam los ma spotkać laboratorium. I to właśnie niepokoi pracowników. Tym bardziej że Kaczor jasno przedstawia ich sytuację. – Personel paliatywu udało się zagospodarować, kuchnia działa. W laboratorium jest inaczej. Dlaczego? Prawda jest naga... Lubelski Dziecięcy Szpital Kliniczny zatrudnia w laboratorium 15 osób i wykonuje 320 tys. badań rocznie. U nas pracuje 41 osób i mamy 200 tys. badań. Nie stać nas na takie drogie laboratorium – wyjaśnia dyrektor.
Jeden konkurs na wydzierżawienie laboratorium odbył się w połowie lutego. Bez skutku. Wyniki kolejnego mają być znane w piątek. – Wiadomo, że pracę straci co najmniej 20 osób – złości się jedna z laborantek. – Dlaczego restrukturyzacja ma być wprowadzana naszym kosztem? Nie godzimy się na to. Dyrektor nie dopuszcza związków do kontroli przetargów. Nie wiemy co jest grane i jakie będą nasze losy. Jesteśmy za zmianami, lecz nie po trupach.
Ostatecznie RP poręczyła kredyt. Wszyscy radni byli za. – Udzieliliśmy poręczenia, lecz będziemy badać co się tam dzieje – stwierdziła radna Maria Sendecka. – Sygnały są niepokojące. Poręczenie nie oznacza kredytu zaufania. Pan Kaczor nie znosi krytyki i traktuje szpital jak państwo w państwie.