Po dwóch latach kosztownych remontów Nadszaniec został otwarty dla zwiedzających. Ci, którzy już go obejrzeli, podziwiają rozmach prac, ale też narzekają na niedoróbki.
– A my po prostu jesteśmy z odnowionych zabytków dumni – mówią zgodnie Krzysztof Grad i Władysław Dziubiński z Zamościa, których spotkaliśmy na fortyfikacjach. – Naprawdę zrobiono tutaj kawał dobrej roboty!
W wyremontowanym za ogromne pieniądze Nadszańcu (patrz ramka) powstało Muzeum Rozwoju Fortyfikacji.
– Tylko w ostatnią niedzielę przyszło tutaj ponad 1 tys. turystów – zapewnia Ryszard Skwaryło, opiekun Nadszańca, pracownik Zakładu Gospodarki Lokalowej w Zamościu. – Muzeum będzie hitem!
Na razie jest jednak w powijakach. W obiekcie ustawiono repliki armat, można też obejrzeć mundury różnych formacji m.in. XIX-wiecznych wojsk.
– Fajna sprawa, że można dotknąć, poruszać wyciorem, lont przyłożyć. Szczególnie dla dzieciaków – wylicza plusy pan Jacek.
Ale w Nadszańcu, poza turystami miały się też pojawić butiki, restauracje i księgarnie. Nic takiego na razie nie ma.
Trudno się dziwić, skoro w niektórych salach podłoga i ściany są mokre.
– Ta wilgoć po prostu zniszczy wszystko – mówi jeden z handlowców. – Ubrań czy książek w takich warunkach trzymać się nie da. W Nadszańcu i w sąsiednich boksach handlowych ma być tylko ogrzewanie elektryczne… Kogo stać na takie koszty?
– Montaż instalacji CO byłby ingerencją w zabytkową substancję – tłumaczy Tomasz Kossowski, wiceprezydent Zamościa. – Ogrzewanie elektryczne jest w tych obiektach optymalne.
Kossowski zapewnia, że muzeum z czasem stanie się bardziej atrakcyjne. – We wrześniu chcemy napisać projekt i wystąpić do UE o pieniądze na jego doposażenie. Myślimy o hologramach i specjalnych, tematycznych wideoprezentacjach, nawet w 3D… – zapowiada.