


Skażoną bakteriami kranówkę pili nieświadomi tego mieszkańcy Adamowa. Dopiero po kilku dniach powiedziano im o skażeniu gminnego wodociągu. Dlaczego? Urząd Gminy twierdzi, że nie mógł informować wcześniej, bo nie miał potwierdzenia wyników. Niektórych jednak ostrzegł niezwłocznie

– To skandal! Małe dzieci, ludzie starsi i chorzy pili skażoną wodę – oburza się jedna z mieszkanek Adamowa. Dopiero w piątek po południu władze gminy wydały ostrzeżenie, że wodę z kranu można spożywać tylko warunkowe - po przegotowaniu i to pod warunkiem, że będzie gotowana jeszcze przez kilka minut po tym, jak zacznie wrzeć.
Wykryte w adamowskim wodociągu bakterie grupy coli mogą wywołać co najmniej wymioty i biegunkę. Od czwartku krążyła po gminie jako plotka.
– Podobno o zanieczyszczeniu urzędnicy wiedzieli już trzy dni wcześniej, ale nikomu nic nie powiedzieli – twierdzi pan Bartosz. – Przecież człowiek się myje, płucze usta, pije tę wodę i to w dużych ilościach, bo są upały – niepokoi się mieszkanka Adamowa. Nie chce się przedstawiać, boi się zadzierać z władzami gminy.
O sprawdzenie, czy rzeczywiście doszło do skażenia, mieszkańcy poprosili naszą redakcję. Zadzwoniliśmy do Urzędu Gminy. Urzędnicy byli wyraźnie zdziwieni tym, że wiemy o zanieczyszczeniu.
– Dziwne. Potwierdzenie z sanepidu dostaliśmy dosłownie pół godziny temu. Nawet nie opublikowaliśmy jeszcze ostrzeżenia – mówi Piotr Nogas, inspektor ds. gospodarki komunalnej. Przyznaje jednak, że o problemie wiedział znacznie wcześniej. – Trochę to trwało zanim przeprowadzono laboratoryjne testy. Potem dostaliśmy informację, że jest podejrzenie zanieczyszczenia. Nie mogliśmy wtedy nikogo o tym informować, bo nie mieliśmy pewności, że bakteria jest.
Ale niektórzy byli ostrzeżeni. – Jak dowiedzieliśmy się o podejrzeniach, zadzwoniłem do zakładu przetwórstwa owoców i do największych rolników prowadzących m.in. hodowlę drobiu – potwierdza Nogas. – Ze względu na ich procedury produkcyjne musiałem im przekazać, że planujemy profilaktyczne chlorowanie wody.
• Nie można było o tym samym poinformować mieszkańców?
– Nie. Wszystko zostało wykonane zgodnie z przepisami.
Mimo późnego ostrzeżenia mieszkańców, na razie nie odnotowano zatruć. – Nie mieliśmy jeszcze żadnych zachorowań wskazujących na bakterię – mówi lekarz z miejscowego ośrodka zdrowia. – Oby tak zostało, bo to naprawdę poważna sprawa.