Niech sam sobie idzie do pracy za sto złotych - tak propozycję Andrzeja Kwiatkowskiego, prezesa Delii SA, która szyje dla handlującej powstającym w Zamościu towarem Delii sp. z o.o., skwitowały szwaczki. I dlatego wczoraj nie zawiesiły rozpoczętego w poniedziałek protestu.
Zdesperowane kobiety, które nie doczekały się jeszcze swoich poborów za kwiecień (mimo że zapewniono im to w podpisanych przed tygodniem porozumieniach), zapowiadają, że będą strajkować aż do skutku. - Ta stówka, którą prezes chciał nas zmusić do pracy, to jałmużna. Za takie pieniądze nie nakarmimy dzieci. Nie mamy nic do stracenia - przekonują kobiety.
Na ich proteście na pewno traci firma. Jak dużo? - Nie mam pojęcia, bo kontrakty są utajnione, ale w grę wchodzą potężne kwoty - mówi Andrzej Magdziak, szef "Solidarności” w Delii. Dlatego dziwi się, że protest szwaczek nie wywołał żadnej poważnej reakcji ich szefów. - Przecież w tej sytuacji prezes Michał Buksiński (stoi na czele Delii sp. z o.o. ) traci nie tylko pieniądze za towar, ale naraża się na kary z powodu niewywiązywania się z kontraktów, a na dodatek przestaje być wiarygodny dla swoich odbiorców.
Co na to Buksiński? Nie wiadomo. W firmie był wczoraj nieuchwytny, nie odbierał też swojego telefonu komórkowego.