Skąd miałem wiedzieć, że moja krowa choruje na tę straszną chorobę (chorobę szalonych krów – red.)? – pyta Józef, rolnik z Krasnego na Zamojszczyźnie. Zanim krowa padła, zabił cielę które urodziła. Cielęcinę jedli wszyscy: Józef, jego żona, dwoje dzieci i teściowa. W sobotę o jego nieszczęściu wiedziała już cała Polska: pod Krasnymstawem (naprawdę chodziło o Krasne) stwierdzono czwarty w Polsce przypadek BSE.
Najgorsza niewiedza
Żona z dziećmi pojechała na groby. Józef wrócił z kościoła do domu i nie może sobie miejsca znaleźć.
– Wierzę, że mięso cielęcia było zdrowe i nic nam się nie stanie.
Jedyne żywicielki
– Jałówka była przeznaczona na krowę. Chciałem ją hodować. Kupiłem ją rok temu w Izbicy, jako cielątko. Razem z matką, która właśnie padła po kolejnym wycieleniu – opowiada rolnik. – Teraz w domu tylko płacz. Te krowy, to były nasze żywicielki. Ja i żona nie pracujemy. Oddawaliśmy mleko do mleczarni i z tego się żyło. Niewykluczone, że krowa była chora już wcześniej, ale kto dziś powie prawdę? Jeździłem teraz do tych ludzi w Izbicy, pytałem, czy krowa nie miała objawów choroby. Zapewniają, że nie.
Kładła się i machała nogami
– Miała jakąś padaczkę. Stała i nagle wywróciła się na grzbiet. Pomachała trochę nogami i znowu wstała. To trwało kilkanaście sekund; do pół minuty. W życiu nie przyszłoby mi do głowy, że to choroba szalonych krów.
Na początku września krowa miała się wycielić. Wtedy objawy choroby ustąpiły. Dopiero po porodzie wszystko zaczęło się od nowa. Ale zanim padła, cielę już było zjedzone..
Będzie bieda...
– Zobaczymy, czy w okolicy nie będzie kolejnych zachorowań.
– W telewizji powiedzieli, że ta chora krowa to w Krasnymstawie. Ja do dziś nie wiedział, że to u nas we wsi – mówi starszy rolnik, zabierający swoje krowy z pastwiska. A ma ich sześć. – Będzie bieda, jak tak się u nas zrobiło. Będzie bieda... – powtarza z niepokojem.