Sadayuki Minato przyjechał do Zwierzyńca, żeby uczyć polskie dzieci judo,
ale też przekazać im jak najwięcej na temat kultury swojego kraju
Co robił, zanim trafił
na Roztocze
Sadayuki Minato urodził się w Iwate, trzystutysięcznym japońskim mieście położonym na północ od Tokio. W 1997 roku rozpoczął naukę w średniej szkole sportowej w Miyako, a po jej ukończeniu na uniwersytecie w Juntendo studiował wychowanie fizyczne. Tuż przed końcem studiów został członkiem Japan Overseas Cooperation Volounters, organizacji japońskich młodych ekspertów, której celem jest stworzenie pomocy zagranicznej w wielu dziedzinach. W ciągu 28 lat działalności JOCV wydelegowała 13 tys. swoich członków do 59 krajów świata, głównie w Azji, Afryce, na Środkowym Wschodzie, w Ameryce Łacińskiej, Oceanii i Europie Wschodniej. - Jako nauczyciel sportu wiedziałem, że chcę jechać tylko tam, gdzie będę mógł uczyć judo, które trenuję od 17 lat. Do wyboru miałem jeszcze Rumunię i kilka biednych krajów Ameryki Południowej. Wybrałem Polskę. Dlaczego? Może dlatego, że macie Nastulę i silną piłkę nożną - zastanawia się głośno Sadayuki.
W Zwierzyńcu już go znają,
a on poznaje Zwierzyniec
Japończyk spacerujący ulicami maleńkiego roztoczańskiego miasteczka nie może nie budzić zainteresowania. - Myślę, że został przyjęty we właściwy sposób. Ludzie oczywiście zwracają na niego uwagę, ale nikt nie robi z tego niezdrowej sensacji - mówi Marek Marcola, dyrektor Zwierzynieckiego Ośrodka Kultury. Kiedy odwiedziliśmy Sadayuki w tej placówce, gdzie zamieszkał w małym pokoiku z łazienką, właśnie rozmawiał z grupką chłopców. - Naprawdę bardzo lubię dzieci i zawsze chciałem z nimi pracować. Mam nadzieję, że one odwzajemnią tę sympatię - zwierza się chłopak. Opowiada też o rowerowych wycieczkach po Roztoczu, o tym, jak zachwyciły go nasze lasy i wiele zieleni w miastach. Japończyk zapewnia też, że odpowiada mu polska kuchnia. - Bardzo lubię wasze jedzenie - mówi z przekonaniem i jednym tchem wylicza swoje ulubione potrawy: kotlety, ziemniaki, zwierzynieckie lody i... piwo. - Tak, piwo lubię najbardziej - dodaje po chwili namysłu.
On w Polsce, ona w Kolumbii
Wyjazd do naszego kraju jest dla Sadayuki pierwszą tak daleką podróżą, która na dodatek trwać ma wiele miesięcy, ale jeszcze nie zdążył zatęsknić za ojczyzną. Na razie poznaje zbyt wiele nowych miejsc, ludzi i obyczajów, by z żalem myśleć o rozstaniu z przyjaciółmi. Zresztą stara się co pewien czas kontaktować telefonicznie z rodzicami i starszym bratem, którzy pozostali w Iwate. Już teraz wie, że najtrudniejsze będzie dla niego rozstanie z dziewczyną, która podobnie jak on działa w JOCV, a obecnie jako nauczycielka wf. pracuje z dziećmi w Kolumbii. - Ja nie przyjechałem do Polski sam, mam kolegów w innych miastach, a z nią do Kolumbii nie wybrał się nikt. Jestem z niej bardzo dumny - mówi młody Japończyk. - Ostatni raz rozmawiałem z nią, kiedy jeszcze mieszkałem w Łodzi. Niedługo będziemy do siebie pisać przez Internet.
Wydaje się, że wkrótce Sadayuki będzie miał jeszcze mniej czasu na wspomnienia, bo już w najbliższych dniach poprowadzi pierwsze treningi z dzieciakami ze Zwierzyńca. - Chciałbym, żeby zaangażował się też w organizowane przez nasz ośrodek imprezy. Dzięki temu jeszcze lepiej pozna Polskę, a my nauczymy się czegoś o jego kraju - planuje M. Marcola. - Zamierzam przekazać młodym Polakom jak najwięcej o kulturze mojej Japonii - zapewnia gość z Azji.