Prace remontowe w Nadszańcu zbliżają się ku końcowi. Niebawem ogłoszony zostanie przetarg na powierzchnie handlowe. Kupcy z dawnej hali targowej chcą go zbojkotować. Zamierzają też namówić do tego innych.
Kto się do nich wprowadzi z towarem? Na pewno nikt z kupców z dawnej hali targowej.
– Rozważamy także wysłanie listów do wszystkich innych handlowców w mieście – zapowiada Wiesław Łopuszański, który miał kiedyś w Nadszańcu stoisko. – Chodzi o ogólny bojkot boksów. Damy nawet takie ogłoszenie w prasie. Chodzi o sprawiedliwość.
Przypomnijmy. Jeszcze w ub. roku w Nadszańcu działało ok. 130 stoisk handlowych. Miasto wystarało się jednak o pieniądze na renowacje fortyfikacji. Kupcy musieli się z zabytku wynieść. Remonty ruszyły. Trwają m.in. w bastionie VII z Bramą Lwowską Starą, Bramie Lubelskiej Nowej, Bramie Szczebrzeskiej oraz w kazamatach Bastionu I.
Zamojski magistrat wystarał się na ten cel o 8 mln 550 tys. zł. Prawie 6 mln euro przyznano z programu Europejski Obszar Gospodarczy-Norweski Mechanizm Finansowy. Ponadto 1,5 mln zł dołożyło także Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Resztę UM wysupłał z własnej kieszeni.
Roboty zakończą się w listopadzie. Pod koniec roku odbędzie się ich odbiór.
– W Nadszańcu powstanie ekspozycja muzealna – tłumaczy Karol Garbula, rzecznik prezydenta Zamościa. – W pierwszym kwartale 2010 r zaplanowaliśmy też przetarg na dzierżawę kilkudziesięciu boksów handlowych (powstały przy ul. Łukasińskiego – red.). Niewykluczone, że odbędzie się pod koniec stycznia. Przeprowadzi go Zakład Gospodarki Lokalowej.
Urzędnik zapewnia, że zainteresowanie prowadzeniem handlu w boksach już jest duże. Gdy przetarg zostanie ogłoszony, kupcy będą mogli składać oferty. Asortyment ma być zróżnicowany. Pojawią się stoiska z pamiątkami i rękodziełem, w innych będzie można kupić np. pieczywo, wędliny czy buty. – Ceny za najem na pewno będą przystępne – obiecuje Garbula.
Ale kupcy z dawnej Hali Targowej Nadszaniec nie są tym zainteresowani.
– Miasto wpuściło nas w maliny – mówi Łopuszański. – Wyrzucono kupców, nie dając nic w zamian. Nikt nie reagował na nasze protesty, skargi i błagania. Tak się nie robi. Ja tam już nie wrócę. Inni kupcy mają podobne doświadczenia… Nie sądzę, że ktoś zechce skorzystać na naszej krzywdzie.
To się okaże. Bo nie wszyscy są do handlu na Starym Mieście uprzedzeni.
– Ludzie chcą żyć, a handel przędzie cienko – zastanawia się właściciel stoiska na zielonym rynku przy ul. Orzeszkowej. – Te boksy to atrakcyjne miejsce w sercu miasta. A każdy przecież chciałby zarobić.