Zaginiona mieszkała z rodziną, leczyła się.
27 stycznia po południu wyszła z domu. Miała udać się do koleżanki i tam przenocować. Następnego dnia córka poszła po matkę, by dać jej leki, ale okazało się, że tam nie dotarła. Szukano jej w rodzinie i u znajomych. Matki nigdzie nie było. Córka powiadomiła policję o jej zaginięciu.
W ostatni poniedziałek, mieszkaniec Tomaszowa Lub. udał się do rodzinnego domu w Typinie. Wziął z domu psy i poszedł z nimi na pole. W pewnym momencie zauważył dwa lisy przy jakiejś ciemniejszej plamie. Na widok człowieka uciekły. Mężczyzna podszedł bliżej. Myślał, że na polu leży pod śniegiem jakiś worek. Kiedy z bliska zauważył ludzką głowę i buty, skojarzył to z zaginięciem kobiety. Pobiegł do wsi i powiadomił o tym córkę zaginionej. Ta rozpoznała zwłoki matki.
Ciało poszukiwanej znajdowało się ok. 500 metrów od szosy w Typinie. Przybyły na miejsce lekarz stwierdził, że zgon kobiety nastąpił ok. 10 dni wcześniej. Prokurator rejonowy z Tomaszowa Lub. zarządził sekcję zwłok.