Po poznańskim i wrocławskim to najstarszy ogród zoologiczny w Polsce. Właśnie świętuje swoje 95-lecie i może pochwalić się nowymi nabytkami i przychówkiem
Samica gibbona jest depozytem, który prawdopodobnie na stałe pozostanie w zoo w Zamościu. Jak wyjaśnia dyrektor – cena zakupu małpy sięga tysięcy euro i dlatego ogrody w celach hodowlanych wymieniają się zwierzętami.
Pod koniec roku z Ogrodu Zoologicznego w Płocku sprowadzona została samiczka korońca, największego gołębia, jaki żyje na ziemi – dorosły może ważyć nawet do 2–3 kilogramów.
– Jest jeszcze bardzo młoda, będziemy dla niej szukać partnera – dodaje dyrektor.
Z Hanoweru sprowadzono dik diki – najmniejsze jeleniowate, wielkości zająca, piękne, kruche, delikatne. Teraz przebywają w pomieszczeniu zamkniętym, muszą się zaadaptować do nowych warunków, przeczekać zimę. Ogród wzbogacił się też o samicę makaka.
– Zima raczej nie jest okresem godowym, nie jest czasem narodzin – wyjaśnia Grzegorz Garbuz. – Być może walabia, która pochodzi z Australii, nosi zarodek. W kraju jej pochodzenia jest teraz lato, ale o tym, czy będzie miała potomka, przekonamy się za jakiś czas.
W ogrodzie przyszło na świat wiele płazów, gadów i ryb. To z pewnością związane jest z dobrymi warunkami, w jakich obecnie znajdują się zwierzęta.
Co jest dużym sukcesem zamojskiego zoo?
– Trudno jest wyremontować czy zbudować nowe ekspozycje, ale jeszcze trudniej utrzymać je w takim stanie, na takim poziomie, jak na początku – dodaje dyrektor. – Jestem dumny, że nam się to udało.