- Nie chciałem zabić - przekonywał Michał Sz., który pchnął nożem swojego 3-letniego synka. Chłopczyk przeżył dzięki pomocy świadków. Po apelu w mediach skontaktowali się z policją.
Publikacja apelu okazała się skuteczna. W czwartek, późnym popołudniem, z policją w Parczewie skontaktowała się kobieta, która wiozła rannego Kacperka i jego ojca.
30-latek z Łęcznej odpowie za próbę zamordowania syna. We wtorek wieczorem jechał z 3-letnim Kacprem do Parczewa. W Uhninie zjechał na polną drogę. Auto zakopało się w błocie. Podczas późniejszego przesłuchania w prokuraturze mężczyzna przyznał się, że wyciągnął nóż, który miał w samochodzie. Pchnął nim w brzuch swojego syna, siedzącego w foteliku dla dzieci.
- Nie chciałem go zabić. Kiedy zobaczyłem krew dotarło do mnie, co się stało - wyznał śledczym ze łzami w oczach.
- Nie potrafił jednak wyjaśnić, dlaczego to zrobił - mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Kiedy mężczyzna ochłonął, wyciągnął ranne dziecko z samochodu i wybiegł na drogę. Zatrzymał nadjeżdżający samochód. Jak informuje policja, był to najprawdopodobniej renault laguna. Autem podróżowała para z dwojgiem dzieci. Zabrali Michała Sz. i jego syna w kierunku szpitala w Parczewie. Po drodze zauważyli karetkę, jadącą do innego wezwania. Zatrzymali ją, a ratownicy zajęli się Kacperkiem. W czwartek przez cały dzień śledczy poszukiwali tej rodziny.
Mężczyzna trafił do celi, w czwartek sąd aresztował go na trzy miesiące. Z zachowania 30-latka wynika, że jest w pełni świadomy swoich czynów.
- W prokuraturze przyznał się, że ugodził syna nożem, przed sądem odmówił składania wyjaśnień - dodaje Syk-Jankowska. - Najprawdopodobniej zostanie poddany badaniom i obserwacji psychiatrycznej. Ostateczne zarzuty zależą również od stanu zdrowia Kacperka. A ten jest w ciężkim stanie w szpitalu. Matka nie zgadza się na informowanie o jego kondycji.
Michał Sz. wraz z żoną i synem mieszkał w Warszawie. Małżeństwo się rozpadło, a żona się wyprowadziła. Ze wstępnych informacji wynika, że to mogło doprowadzić do dramatycznych wydarzeń. Możliwe, że mężczyzna chciał się odegrać.
Michał Sz. przeprowadził się do rodzinnej Łęcznej. W poniedziałek odebrał Kacperka od żony. Miał się nim zaopiekować, a o mało nie zabił. Teraz musi się liczyć z karą od 8 do 25 lat więzienia.