Mieszkańcom jest po prostu wstyd, gdy pod ich posesje podjeżdża nasz radiowóz wyposażony w aparaturę kontrolną – mówi Janusz Wójtowicz, komendant Straży Miejskiej w Świdniku. Dzięki coraz czulszym urządzeniom strażnicy mogą zdalnie sprawdzić, czym palimy w piecu. I czym trujemy i siebie, i sąsiadów.
Na filmie z drona widać, jak urządzenie podlatuje i zawisa nad dymiącym kominem jednorodzinnego domu. W rogu ekranu można obserwować, jak w miarę zbliżania i upływu czasu badania gwałtownie wzrastają wskaźniki, w tym przede wszystkim te mówiące o ilości pyłów odpowiadających za smog: PM 2.5 i PM 10. Wartość tego pierwszego w ciągu kilkunastu sekund rośnie z początkowych 218 mikrogramów na metr sześcienny do prawie 1000. Poziom zagrażający zdrowiu zaczyna się już od 300.
500 złotych za styropian
Każdego roku w Polsce z powodu zanieczyszczeń powietrza umiera ok. 46 tys. osób, czyli tak jakby wyludniły się Puławy – tak jeszcze do niedawna przyjmowano. Ale według najnowszych danych jest to nawet dwukrotnie więcej. Problem zanieczyszczenia powietrza najczęściej pojawia się zimą, przy mrozach i bezwietrznej pogodzie. Ponieważ rośnie świadomość społeczna, straże miejskie coraz chętniej korzystają z urządzeń do pomiaru jakości powietrza. W Świdniku początkowo to był dron. Teraz jest to także specjalny samochód z aparaturą pomiarową wchodzący w skład eko-patrolu.
– Z drona korzystamy w sytuacjach, gdy jest utrudniony dojazd do posesji lub gdy jest to np. wysoki komin. Ostatnio używaliśmy go w grudniu po sygnałach od mieszkańców. Ale nie potwierdziły się ich obawy, bo podczas kontroli okazało się, że w piecach spalano węgiel, a nie śmieci – mówi Janusz Wójtowicz, komendant Straż Miejskiej w Świdniku. Przyznaje, że dzięki czujności mieszkańców, którzy nie wahają się informować o „podejrzanym dymie”, jakość powietrza w mieście się poprawia.
W zeszłym roku w Świdniku przeprowadzono 81 kontroli pod kątem spalania niedozwolonych substancji. Co czwarta zakończyła się „sukcesem”.
– Wystawiliśmy 20 mandatów, w sumie na 3,5 tys. zł, i jeden wniosek o ukaranie do sądu, gdyż właściciel posesji odmówił przyjęcia mandatu. Najwyższy – 500 złotych – dostał przedsiębiorca, który spalał resztki styropianu i pianki poliuretanowej na posesji – dodaje komendant.
Co wdycha obywatel?
Z jednej strony jest ściganie kopcących, z drugiej profilaktyka, czyli informowanie mieszkańców o jakości powietrza. Monitoring taki prowadzi w naszym województwie m.in. Włodawa.
– Urządzenie zamontowaliśmy w 2018 roku na zewnątrz budynku Urzędu Miasta w ramach programu wymiany starego oświetlenia ulicznego na ledowe – mówi Aneta Piędzio, inspektor ds. funduszy zewnętrznych w UM Włodawa. – Jak niemal każde miasto w Polsce borykamy się z problemem jakości powietrza, dlatego teraz każdy mieszkaniec może sprawdzić, jakie są aktualne warunki pogodowe.
Urządzenie jest stacjonarne, więc nie może być wykorzystywane przez straż miejską do interwencji. Aktualne dane na temat jakości powietrza są do podejrzenia na stronie pomiar.wlodawa.eu. Pomiary w naszym regionie prowadzone są także m.in. w Lublinie, Zamościu i Białej Podlaskiej.
Sowa nad kominem
USM, lubelska spółka zajmująca się produkcją urządzeń do m.in. monitorowania jakości powietrza, jest jednym z dostawców sprzętu dla gmin i straży miejskich. Jej sztandarowy produkt to dron antysmogowy SOWA, czyli System Obserwacji i Wspomagania Analizy powietrza. Ta niewielka, 700-gramowa skrzynka najeżona czujnikami, może być podpięta do kompatybilnego drona. To właśnie film z tego urządzenia opisaliśmy na początku artykułu.
Szefowie firmy przyznają, że największym problemem związanym z zanieczyszczeniem powietrza wciąż jest palenie plastikowych butelek, styropianu i innych toksycznych resztek budowlanych. I często dochodzi do tego w nowo budowanych domach, jeszcze przed wprowadzeniem lokatorów, w małych kozach podpiętych do kominów.
Co można wykryć dzięki SOWIE?
– Szukamy w dymie związków powstających poprzez spalanie niedozwolonych materiałów typu plastik, odpady budowlane, resztki spożywcze – mówi Paweł Krewski, wiceprezes USM. – I pod tym kątem w urządzeniu instalowane są czujniki. Możemy wykryć pyły zawieszone PM 2.5, PM10, lotne związki organiczne, chlorowodór, formaldehyd, cyjanowodór, amoniak i wiele innych w zależności od potrzeb. SOWA służy nie tylko do jakości powietrza w domkach jednorodzinnych, ale także na wysypiskach śmieci, czy w zakładach przemysłowych.
– Po wprowadzeniu naszych rozwiązań w wielu gminach w całej Polsce zauważyliśmy ciekawe zjawisko: działania strażników miejskich kontrolujących jakość powietrza są przyjmowane bardzo pozytywnie. Mieszkańcy cieszą się, że ktoś wreszcie chodzi i sprawdza, czym pali sąsiad i czym tak naprawdę oddychamy – dodaje Artur Przybyś, prezes spółki.
– W każdej gminie czy mieście, gdzie wprowadziliśmy nasz sprzęt, doszło do polepszenia jakości powietrza – przyznaje Krewski. – Z roku na rok jest też mniej mandatów. Strażnicy tłumaczyli nam to tak, że jak ktoś przez całe życie parkował na trawniku i nie było za to mandatu, to znaczy, że było na to przyzwolenie. Podobnie jest ze spalaniem śmieci. Jak raz dostaniemy mandat, jak spotkamy się z sąsiedzkim ostracyzmem, to w końcu uświadamiamy sobie, że robiliśmy źle.