14 rodzin od półtora roku nie może wrócić do swoich mieszkań, po tym jak ich blok uległ uszkodzeniom. Sprawie przyjrzała się ekipa programu Uwaga! TVN.
Blok, w którym doszło do uszkodzeń został wybudowany zaledwie 8 lat temu. Zagrożenie zawaleniem budynku nastąpiło w maju ubiegłego roku. Ściany popękały, a stropy ugięły się. Ofiar nie było, ale powiatowy inspektor nadzoru budowlanego stwierdził zagrożenie bezpieczeństwa w bloku i mieszkańców ewakuowano.
– W ewakuacji uczestniczyły również nasze dzieci. Gdy się obudziły, to zobaczyły popękany sufit. Zaczęły krzyczeć: „Mamo, coś się stało!” – opowiada Joanna Kiełtyka. I dodaje: – Mąż stwierdził, że być może dzieje się coś na dworze. Niestety, nie mógł otworzyć drzwi balkonowych. Wyszłam na klatkę i okazało się, że drzwi wejściowe osiadły.
– Teraz nie można wejść do bloku, bo zgodnie z decyzją PINB-u, budynek grozi zawaleniem. I stwierdzili to już pierwszego dnia – mówi Mateusz Bareja. I podkreśla: - To nie powinno być w ogóle wybudowane i oddane do użytkowania.
Mieszkańcy żyją w ogromnym stresie
Stres związany z utratą poczucia bezpieczeństwa sprawił, że część mieszkańców nadal korzysta z pomocy psychologicznej. Dla jednej z mieszkanek przeżycie było tak duże, że kilka dni po ewakuacji miała udar i do dziś ma niedowład prawej strony ciała.
– Wśród moich sąsiadów są młodzi, wspaniali ludzie. Mają malutkie dzieci, kredyty. A teraz tak: Mieszkania nie ma, trzeba spłacać kredyt, trzeba sobie coś wynająć, żeby z tymi dziećmi jakoś żyć. Ale jak tu żyć? – pyta Elżbieta Szumska.
– Chyba najgorszym dla mnie momentem było jak ściągałam ze ściany nasze zdjęcia rodzinne. Pomyślałam, że już tu nie wrócimy – wspomina Justyna Garbaciak.
Państwo Garbaciakowie z dwójką dzieci, podobnie jak inni sąsiedzi z uszkodzonego bloku, musieli wynająć mieszkanie. Przez półtora roku pochłonęło to około 50. tysięcy złotych.
Dodatkowo Przemysław Garbaciak jako przewodniczący zarządu wspólnoty, musiał prowadzić dokumentację sprawy naprawy budynku.
– Moja żona powiedziała, że oprócz domu straciła również męża. Chodzi o siedzenie dzień w dzień po kilka godzin, analizowanie dokumentów czy odpisywanie na pisma. To jak druga praca – mówi pan Przemysław.
Mieszkańcy: strop ugiął się o 9 cm
Największe zniszczenia widoczne są na parterze budynku, gdzie mieścił się lokal usługowy. Okazało się, że pierwotny projekt parteru przewidywał ściany nośnie, z których później projektant budynku zrezygnował. Powierzchnia sklepu - blisko 300 m kw. nie miała odpowiedniego podparcia i strop nad częścią sklepu ugiął się. Nie były to jedyne wady odkryte podczas prac ekspertów budowlanych.
– Analiza ekipy wykonującej projekt naprawy wykazała, że podciągi są źle zaprojektowane. Że źle zaprojektowana jest płyta stropowa czy więźba dachowa. Że niewystarczająca jest ilość zbrojenia w podłogach do odpowiedniego przenoszenia obciążeń – mówi jeden z mieszkańców.
Pytania o sposób zaprojektowania budynku autorzy reportażu chcieli zadać architektowi, ale nie chciał rozmawiać z dziennikarką Uwagi!
Jak kierownik budowy mógł zaakceptować takie błędy budowalne?
– Tego, który się podpisywał, jego nie było nigdy na budowie. Wiemy to, bo jeden z naszych sąsiadów był rzeczywistym kierownikiem na budowie – trzech budynków. Ale on nie miał żadnych uprawnień – mówi Stanisław Janowicz.
– Gdy doszło do pierwszego spotkania w starostwie, to kierownik budowy robił oczy, na zasadzie: o jaki budynek chodzi? Odnieśliśmy wrażenie, że nawet nie wiedział, gdzie się podpisał, pod jakim budynkiem – mówi inny mieszkaniec.
>>>>>Horror w tej szkole trwa od wakacji. Snajper strzela w okna budynku
Zarzuty zagrożenia katastrofą budowlaną
Kierownikowi budowy, prokurator postawił zarzut sprowadzenia bezpośredniego zagrożenia katastrofą budowlaną. To na razie jedyna osoba podejrzana w tej sprawie. Przez półtora roku nie przesłuchano jeszcze wszystkich, którzy uczestniczyli w zaprojektowaniu i wybudowaniu budynku oraz dopuścili blok do użytkowania.
Przedstawiciel prokuratury stwierdził, że sprawa jest skomplikowana, wielowątkowa i czynności, które pozwalają na wyjaśnienie podstawowych okoliczności spraw, niestety wymagają czasu.
– Można wyrzucić z domu w ciągu 15 minut, ale nie ma komu pomóc przez półtora roku. To jest kpina – uważa Tomasz Koliński. I dodaje: - Trzeba chodzić na policję i się upominać, co robią w tej sprawie. W prokuraturze już się ze mnie śmieją, że przychodzę jak do siebie. Przez półtora roku nie potrafili zrobić nic poza zarzutami dla kierownika budowy. Ale przecież ten kierownik wykonywał czyjeś polecenia.
Naprawa uszkodzeń
Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego nakazał Wspólnocie wykonać ekspertyzę i naprawić uszkodzenia. Rodziny były przekonane, że na podstawie planu przygotowanego przez ich ekspertów budowlanych, deweloper zacznie naprawę bloku. Ten jednak przedstawił własny plan naprawczy. Mieszkańcy są nim bardzo zaniepokojeni, uważają, że cześć zaleceń nie jest wzięta pod uwagę.
Tymczasem jednego ze wspólników firmy deweloperskiej ekipa Uwaga! TVN odnalzła w siedzibie innej spółki. Mężczyzna nie zajmuje się już budownictwem mieszkaniowym.
– Nie wyobrażam sobie zrobienia tej naprawy niezgodnie z tą decyzją [inspektora nadzoru budowlanego – red.] – zapewnia Eryk Sawa, współwłaściciel firmy deweloperskiej.
Zdaniem mężczyzny, wcześniej wszystko było budowane zgodnie ze sztuką budowlaną: - Nie wiem skąd te zarzuty [dla kierownika budowy – red.], bo słyszę to tylko z mediów – stwierdza.
„Zbieg niekorzystnych przypadków”
– Mamy tutaj zbieg niekorzystnych przypadków. Nieprawidłowe zaprojektowanie, nieprawidłowe wykonanie i nieprawidłowo wprowadzone zmiany. Z czymś takim bezpośrednio się jeszcze nie spotkałam – przyznaje inżynier budownictwa Mariola Berdysz z Fundacji Wszechnicy Budowlanej.
Ekspert w tej dziedzinie jest przekonana, że powiatowy inspektor nadzoru budowlanego powinien wskazać sposób naprawy uszkodzonego bloku, tak by mieszkańcy nie musieli walczyć o to z deweloperem.
– Nadzór budowlany nie wskazał, jak to należy naprawić. Sposób naprawy powinien być wskazany na podstawie ekspertyzy, która była tutaj wykonana – mówi Mariola Berdysz.
Pytanie o możliwość wsparcia dla ewakuowanych rodzin autorzy reportażu skierowali również do starostwa, gdzie wydano pozwolenie na budowę bloku, który uległ uszkodzeniu. Dyrektor wydziału urbanistyki powiedział, że starostwo nie uczestniczy w postępowaniach dotyczących przyczyn awarii budynku i jego naprawy. Po nagraniu odmówił wykorzystana jego wypowiedzi w reportażu.
>>>>>Fałszywe zbiórki w sklepach w całej Polsce? „W moim sklepie te puszki stoją od 12 lat”
– Zgodnie z moją wiedzą starałem się zrobić wszystko, żeby do tego nie doszło i chciałbym zrobić wszystko, żeby to naprawić i w miarę w zgodzie żyć z tymi ludźmi – deklaruje współwłaściciel firmy deweloperskiej.
– Półtora roku jesteśmy bezdomni, a deweloper śmieje nam się w twarz. Wychodzi słabość naszego państwa – słyszymy od mieszkańców.
Na stronie internetowej Uwagi! znaleźć można pełne odpowiedzi instytucji i dewelopera w tej sprawie.