Kończy się proces trójki młodych mężczyzn z Czerniejowa. Michał K. i jego znajomi odpowiadają za tragiczne w skutkach pobicie. Mieli poturbować 35-latka, który zmarł w wyniku odniesionych ran.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Podczas dzisiejszej rozprawy wypowie się psycholog, który ma wydać opinię dotyczącą jednego ze świadków. Można się spodziewać, że po tych zeznaniach sąd zamknie postępowanie.
Sprawa dotyczy bójki, do której doszło jesienią 2014r. w podlubelskim Czerniejowie. Ofiara to 35-letni Marcin M. Mężczyzna miał zostać brutalnie pobity przez trzech młodych mieszkańców wsi – 26-letniego Michała K., 18-letniego Bartłomieja T. i rok starszego Patryka K. Do awantury doszło na przystanku autobusowym. 35-latek miał zaczepiać Michała K. W rezultacie doszło do rękoczynów.
Marcin M. mimo poważnych obrażeń o własnych siłach wrócił do domu. Jego rodzina wezwała pogotowie. Ratownikom nie udało się jednak uratować 35-latka. Oprócz licznych potłuczeń, mężczyzna miał połamane żebra i rozerwaną śledzionę. Zdaniem biegłego, który wyjaśniał sprawę, właśnie pęknięta śledziona była bezpośrednią przyczyną śmierci mężczyzny. Doszło bowiem do krwotoku wewnętrznego.
– Pęknięcie śledziony miało postać „wybuchową” – ocenił biegły podczas grudniowej rozprawy. – Najprawdopodobniej doprowadziło do tego kopnięcie. Jest mało prawdopodobne, by taka rana powstała w wyniku ciosów pięścią lub upadku.
Kluczową kwestią w sprawie jest ustalenie, który z oskarżonych kopnął ofiarę. Michał K. i jego znajomi nie przyznają się do winy. Podczas śledztwa oraz w sądzie wzajemnie obciążali się odpowiedzialnością.
Michał K. przekonywał, że jedynie popchnął 35-latka i uderzył go pięścią w zęby. Później na mężczyznę mieli rzucić się młodsi z oskarżonych. Według Michała K. to właśnie Bartłomiej T. – piłkarz amator – miał kopnąć 35-latka w bok. Tymczasem 18-latek i jego rok starszy kolega utrzymują, że to Michał K. zadał tragiczny w skutkach cios.
Ustalenie szczegółowego przebiegu zajścia nie jest łatwe. Większość uczestników bójki była pijana. Oskarżeni nie pamiętają wielu szczegółów. Nietrzeźwy był również mężczyzna, z którym Marcin M. przyszedł na przystanek. Nie pomógł zaatakowanemu koledze. Wyznał później śledczym, że bał się Michała K.
Oskarżonym grozi do 10 lat więzienia.