W sadzie pani Barbary z Wólki Gołębskiej kilka lat temu stanęły słupy elektryczne. O tym, że takie się pojawią nikt właścicielki działki nie poinformował.
- Okazało się, że w sadzie pojawiły się słupy elektryczne, dwa pojedyncze i jeden podwójny - opowiada nasza Czytelniczka.
O tym, że słupy staną na działce nikt mieszkanki Wólki Gołębskiej nie informował. Nikt nie pytał o zgodę na wejście na teren sadu. Nikt tez nie prosił o zgodę na wycięcie pięciu drzew.
Pani Barbara zaczęła wyjaśniać sprawę z inwestorem linii, czyli Zakładami Energetycznymi Okręgu Radomsko-Kieleckiego S.A. Chce wypłaty odszkodowania.
- Przecież teraz na wartości straciła też sama działka, skoro biegnie przez nią linia - tłumaczy właścicielka sadu.
Problem w tym, że w jednym piśmie energetycy chcą ugody, w innym…nie. Wreszcie pani Barbara straciła cierpliwość i w 2005 r. sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Kozienicach. W odpowiedzi na pozew ZEORK odpisał: "Nie znajdujemy podstaw do wypłaty odszkodowania. Informujemy również, że zarzuty dotyczące utraty walorów użytkowych działki oraz zniszczenie sadu uważamy za bezzasadne”.
Pani Barbara załamuje ręce.
- Cała sytuacja jest mocno stresująca. Ja w ten sad włożyłam serce, sama drzewa podlewałam, wodę nosiłam wiadrami, ktoś zniszczył moją pracę i jeszcze ze mnie drwi. Co z tego, że usłyszałam, że mogą mi zasadzić młode jabłonie. Wycięto mi pięć trzydziestoparoletnich drzew, w pełni owocujących, bez mojej zgody - żali się kobieta.
Barbara Rybaczek chce 25 tys. zł odszkodowania. Zakłady energetyczne uważają, że to za dużo. Każdy powołał swojego rzeczoznawcę, który wycenił szkody. Pani Barbara nie zna opinii rzeczoznawcy strony przeciwnej. Powołany przez nią specjalista z IUNG oszacował straty na 17 tys. zł.
Kolejna, siódma już rozprawa odbędzie się 23 maja.
- Ja już mam tego dość. Idę na wszelkie ustępstwa. Zasugerowałam, że możemy wypośrodkować kwotę odszkodowania, a tu nic. Już nie mam siły po sądach jeździć - skarży się pani Barbara.
Do sprawy wrócimy.