Po trzy miesiące więzienia i rok prac społecznych. Takie kary wymierzył sąd oskarżonym o wyłudzenia metodą „na wnuczka”. – To zbyt łagodny wyrok – ocenia jedna z pokrzywdzonych
– Dzisiaj mijają dokładnie trzy lata, jak mnie oszukali. Ten wyrok jest bardzo łagodny. Tym bardziej, że nie mam gwarancji, że oddadzą mi chociaż część pieniędzy – komentowała po ogłoszeniu rozstrzygnięcia jedna z pokrzywdzonych.
Sprawą 21-letniej Olgi Ł. i jej czterech kompanów zajmował się Sąd Rejonowy Lublin-Zachód. Ofiary oszustów straciły setki tysięcy złotych. Tylko Oldze Ł. postawiono osiem zarzutów. Jeden dotyczy próby wyłudzenia 40 tys. zł, a pozostałe wyłudzeń na łączną sumę 125 tys. zł.
Współoskarżony w tej sprawie 58-letni Sylwester S. ma na swoim koncie aż 11 zarzutów i wyłudzenie ponad 200 tys. zł. Na ławie oskarżonych zasiedli również: 24-letni Sebastian R. – bezrobotny fryzjer, 59-letni kierowca Dariusz Ł. oraz Kacper Ch., 22-letni student z Krakowa. On jako jedyny został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz 500 zł grzywny. Oldze Ł. i trzem pozostałym oskarżonym sąd wymierzył kary 3 miesięcy więzienia. Niektórzy nie trafią jednak za kraty, bo na poczet kary zaliczono im czas spędzony wcześniej w areszcie.
Do kar pozbawienia wolności należy doliczyć rok prac społecznych i po 500 zł grzywny. Oskarżeniu muszą również solidarnie zwrócić wyłudzone pieniądze.
– Wiedzieli, że uczestniczą w nielegalnym procederze – uzasadniał wyrok sędzia Łukasz Czapski. – Dzwonili do starszych osób, informując o wypadku. Odbierając pieniądze od swoich ofiar musieli widzieć w ich oczach strach i zdenerwowanie.
Z ustaleń prokuratury wynika, że Olga Ł. i jej kompani działali nie tylko w naszym regionie, ale również na Podkarpaciu i w Małopolsce. Zwykle wyłudzali od 5 do 50 tys. zł. Mechanizm działania zawsze był podobny. Oszuści dzwonili do starszych ludzi, podając się za krewnych. Informowali o wypadku, który spowodowali. Prosili o pieniądze, żeby uniknąć aresztowania.
– Syn dzwoni. Mówi „Mamo, błagam pomóż, bo to siedem lat. Zabiłem dwie osoby na Północnej” – wspominała wczoraj sądzie jedna z pokrzywdzonych. – Położyłabym głowę na pieńku za to, że to był głos mojego syna. Prosił, żeby pożyczyć pieniądze. Dałam swoje i chodziłam po sąsiadach. Zebrałam 30 tys. zł. O 14:00 zapukała do mnie Olga Ł. Powiedziała, że „przyszła po pakunek”.
Lublinianka przekazała dziewczynie paczkę z pieniędzmi. Kilka godzin później, w rozmowie z synową dowiedziała się, że jej syn jest w pracy i nie spowodował żadnego wypadku.
Z ustaleń śledczych wynika, że skazani oszukali i próbowali oszukać w ten sposób kilkanaście osób. Wczorajszy wyrok nie jest prawomocny.