![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
![Ze swojego życia wykreśliłem słowa: wczoraj, na co nie mam wpływu, słowo „jutro” bo może nie nadejść. Ważne jest tu i teraz – mówi Adam Natanek](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/news/2025/2025-02/ac14718f8dae1c36f0756cd0d53e5fc5_std_crd_830.jpg)
Muszę powiedzieć, i to mówię bez żadnej kokieterii, jeśli jestem człowiekiem spełnionym w każdym wymiarze: prywatnym, ludzkim, człowieczym i zawodowym, to zawdzięczam to w znakomitym procencie mojej Danusi – wywiad z Adamem Natankiem, dyrygentem i byłym wieloletnim dyrektorem Filharmonii im. H. Wieniawskiego w Lublinie.
![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
• Panie profesorze: gratuluję młodzieńczości i świetnej formy.
– Dziękuję. Urodziłem się w 1933 roku w Krakowie, więc mam 92 lata. Ale u mnie czas płynie wstecz, więc mówię, że mam dopiero 29 lat. I na tyle się czuję.
• Zanim oddamy się wspomnieniom, zapytam o jedną rzecz. Rozumiem piękne lustro, wysmakowane meble, fortepian i obrazy. Ale co tu robią te modele samochodów?
– Dobre pytanie. Na przykład ta londyńska taksówka, lubiliśmy ją jeszcze z Danusią, moją ukochaną żoną. Od dziecka fascynowałem się motoryzacją. Przyznam się, że po szkole średniej najpierw złożyłem papiery na Politechnikę. A potem dopiero przekręciłem się i złożyłem dokumenty do Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej. Podjąłem decyzję, że pójdę w kierunku muzyki. Jak zacząłem studia, a później skończyłem dwa wydziały: pedagogiki oraz dyrygentury – to jeszcze będąc studentem uczyłem równocześnie w szkole muzycznej w Krakowie. Rodzice powiedzieli mi tak: w domu masz zapewnione życie, jedzenie, co sobie zarobisz to my w to nie wchodzimy. Mnie stać było, żeby kupić sobie motor Jawa 250. A wie pan co to był wówczas motor Jawa?
• Nie.
– Proszę pana, na czerwoną Jawę się podrywało dziewczyny. Jak zapraszałem dziewczynę na wycieczkę z Krakowa do Zakopanego, a to było te 110 km, to robiło wrażenie. Moje akcje rosły. Mało kto o tym wie, że ja byłem wówczas w Krakowie niezłym jazzmanem i zarabiałem na tym pieniądze. A co do motoryzacji: potrafiłem sam ogarnąć sprawy mechaniczne przy motorze. Mało tego: potrafiłem ustawić elektrykę tak, że nawet mechanik nie potrafił tego zrobić. Dziś mam tyle lat co mam, jeżdżę cały czas. Zmieniam modele, ale jestem wierny Toyocie Corolli.
• Panie Adamie, wspomnijmy rodziców.
– Rodzice nie mieli nic wspólnego z muzyką. Tradycji w tym kierunku nie było. Z tym, że wydaje mi się, że wrażliwość i muzykalność miała moja mama z rodziny Rakoczy. W czasie okupacji byłem ministrantem w klasztorze Karmelitów Bosych w Krakowie. Jeden z zakonników był zaprzyjaźniony z moimi rodzicami. Pamiętam sytuację następującą, że któregoś dnia na wozie przyjeżdża do naszego domu pianino. Ale my nie mamy środków – mówią do zakonnika rodzice. Proszę się nie martwić, będziecie je spłacać, jak będziecie mogli. Tak zaczęły się pierwsze lata mojego bardzo prywatnego uczenia się w kierunku muzycznym. Coraz bardziej mnie to wciągało i rozpocząłem studia w tym kierunku.
• Co było dalej?
– Po koncercie dyplomowym, który dobrze wyszedł, rozesłałem ofertę do kilku filharmonii. Pierwszy odezwał się Lublin. Kiedy zacząłem dyrygować w Filharmonii Lubelskiej, odezwał się Szczecin, proponowali willę, ale nie. Tu w Lublinie spotkałem moją żonę Danutę Damięcką, Lwowiankę, uczennicę legendarnej Ady Sari. Kiedy Danusia owdowiała, pobraliśmy się. Muszę powiedzieć, i to mówię bez żadnej kokieterii, jeśli jestem człowiekiem spełnionym w każdym wymiarze: prywatnym, ludzkim, człowieczym i zawodowym, to zawdzięczam to w znakomitym procencie mojej Danusi.
• Dlaczego?
– Potrafiła w ciągu czterdziestu lat małżeństwa wytworzyć komfort psychiczny i fizyczny, tak bym mógł udzielać się artystycznie w moim zawodzie. Dziś powiem, że w ciągu tych czterdziestu lat zauważyłem więcej różnych talentów u niej, takich, których u siebie nie widziałem. A przy okazji muszę powiedzieć, że Lublin bardzo pokochałem.
• A za co?
– To tu, w Lublinie, spotkałem wielu ludzi, którzy mnie ubogacali. Tu w Lublinie jako dyrektor naczelny i artystyczny autoryzowałem Filharmonię Lubelską przez lat trzydzieści. Przede mną dyrektorów było kilku, po moim odejściu kilkunastu. W Polsce są tylko dwa tego rodzaju przypadki długiej dyrekcji.
• Panie Adamie, co to jest miłość?
– Miłość to jest przede wszystkim autentyczna prawdziwa przyjaźń. Danusia była osobą, która miała nieprawdopodobną klasę, miała kindersztubę i znakomite wychowanie. Ja jestem z natury sangwinikiem, z racji swojego zawodu mam imperatyw przywódczy. W dodatku jestem spod znaku Lwa. Ale nigdy nie przekroczyłem pewnej linii demarkacyjnej. Kiedyś po trzech dniach od pewnej sytuacji Danusia mówiła: Adasiu, nie wiem czy wiesz, ale byłeś na granicy niestosownego zachowania, odpowiedziałem: Jest mi przykro i głupio, że nie mam argumentów. Mądra kobieta do pionu sprowadza. Dlatego ja w życiu nauczyłem się jednej rzeczy, że czasem na grubo ciosane drzewo wcale nie trzeba używać siekiery. Generalnie miałem po prostu szczęście.
• 10 lat po śmierci żony napisał pan we wspomnieniu: „Danusiu, Nutko! 1 marca 2006 odeszłaś po długiej, dramatycznej wspólnej walce o życie, jesteś ze mną w każdym dniu coraz bardziej. Tak dużo chciałem a nie zdążyłem ci powiedzieć”.
– Tak. Powiem panu, że od momentu, kiedy żona odeszła, nie dotknąłem fortepianu.
• Artur Karapetyan, fizjoterapeuta i twórca popularnego konta na Instagramie opublikował ostatnio instrukcje co zrobić, żeby przeżyć najzdrowszy dzień w życiu. Twierdzi, że najlepiej obudzić się w zgodzie z naturalnym rytmem organizmu, a nie z alertem budzika.
– W moim zawodzie dyrygenta po koncercie musiałem się wygasić. Dlatego nigdy nie chodziłem spać w dniu dzisiejszym, ale w dniu następnym. Żeby mój organizm był w formie, wymaga 7 godzin snu. Zawsze imponowała mi moja mama, której wystarczały 3 godziny snu. Goście wychodzili o 1 w nocy, mama musiała wszystko posprzątać, a regularnie wstawała o piątej. Dziś budzę się w swoim rytmie.
• Po drugie: należy wykonywać poranne, rutynowe czynności nie myśląc o niczym.
– Dokładnie tak robię. Zawsze sprawy zawodowe zostawiałem za drzwiami filharmonii. Nigdy nie przenosiłem ich do domu. Zachowałem sobie swój psychiczny komfort życia.
• Po trzecie: należy wyjść na słońce, obojętnie w jakim celu. Jak to wygląda u pana?
– Absolutnie tak. Uwielbiam, jestem człowiekiem południa. Wychodzę na słońce, spaceruję, lubię zwiedzać.
• Bardzo podoba mi się kolejna rada: Powiedz komuś coś miłego. Użyj słów, które naładują czyjeś serce miłością.
– Absolutnie tak. Zawsze moim studentkom mówiłem: dziewczyno tu się nie śmiej, ale ty się uśmiechaj, bo uśmiech otwiera drzwi na całym świecie. Zawsze komplementowałem ludzi, nigdy ich nie dołowałem. Nie jestem człowiekiem walki, nigdy nie wchodzę w magiel.
• Kolejna wskazówka: rób to, co robisz najlepiej jak potrafisz.
– Zawsze staram się robić to co robię najlepiej jak potrafię. Dobrze i odpowiedzialnie. Tylko tak, absolutnie.
• Kiedy skończysz swoją pracę spotkaj się z kimś – przekonuje Artur Karapetyan. Mniej mów i unikaj tych, co mają dużo do powiedzenia. Raczej słuchaj niż mów.
– Wychodzę z założenia, że najcenniejszą rzeczą, jaką możemy kogoś obdarzyć w rozmowie jest uwaga i uważność. Dawanie dobrej rady bywa niedyplomatyczne. Jeśli rada kogoś dotknie, nigdy nie będzie ci to wybaczone.
• Jaką radę pan by dał ludziom?
– To, że mam tyle lat co mam i jak pan zauważył jestem w dobrej formie, zawdzięczam jednej sprawie. Ze swojego życia wykreśliłem słowa: wczoraj, na co nie mam wpływu, słowo „jutro” bo może nie nadejść. Ważne jest tu i teraz. Cieszmy się każdą chwilą. I jeszcze jedno: każdy człowiek powinien mieć zainteresowania interdyscyplinarne poza swoim zawodem. Jeden będzie majsterkował, drugi będzie bibliofilem, trzeci jeszcze coś. Wtedy nigdy nie będziesz się nudził.
• Co jeszcze?
– Zawsze twierdzę, że jeśli człowiek chce znaleźć swój azymut prawdziwy, to powinien bardzo często ze sobą rozmawiać. Drugiemu możemy wkręcić kit, ale sami siebie nie okłamiemy.
• Mówi się, że życiu ważne są pieniądze, praca, wiara, pasja, rodzina, miłość. Co w życiu jest ważne?
– Proszę pana, jeśli golę się do lustra, to chcę mieć dobre samopoczucie. To jest najważniejsze. Wie pan, jak to Immanuel Kant powiedział, nade mną niebo gwiaździste, we mnie prawo moralne. Jeszcze jedno ważne: nigdy nikomu nie zazdrościłem. Może dlatego, że otrzymałem wzorcowe wychowanie z domu, spotykałem na drodze ludzi, którzy mnie ubogacali, potrafiłem wyciągać z tego wnioski. Studia wyższe jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziły. Ważne jest za to, żeby posiadać średnie wyobrażenie o otaczającej rzeczywistości. Ale najważniejsze jest, żeby mieć kindersztubę. To wynosi się z domu, tego nie wynosi się ze szkoły ani ze studiów. Dlatego ważna jest rozmowa z samym sobą, od czasu do czasu. Często powtarzam sentencję Horacego „Sapere aude incipe”, co można przetłumaczyć: „Miej odwagę być mądrym [i] zacznij”.
Wie pan, wiedza w życiu nie jest najważniejsza. Najważniejsza jest wyobraźnia i zdrowy rozsądek. Wiedzę można uzupełnić, a wyobraźni się nie zdobędzie.
• A wiara i religia?
– Byłem wychowany w bardzo katolickim domu. Ale nie lubię podwójnej moralności. Dziś jestem zaprzyjaźniony z duchownymi. To ksiądz Alfred Wierzbicki, ks Andrzej Szostek, o.Tomasz Dostatni i o. Ludwik Wiśniewski. Ja z nimi rozmawiam, ja dyskutuję. Podpisuje się pod ich słowem i gratuluję odwagi.
• Panie Adamie, co trzeba robić, żeby mając 92 lata być w tak dobrej formie?
– Nic nie robić na siłę. Jeszcze raz powtórzę: nigdy nikomu nie zazdrościć. Nie robić z kariery azymutu i treści życia. Nie uprzedzać się do ludzi, jeśli nie mamy powodów. Usuwać toksycznych ludzi. A jeśli ktoś cię dotknie, iść do ubikacji i spuścić wodę. Mnie to pomaga. Co jeszcze? Nie być ponurakiem.
• Ma pan specjalną dietę?
– Nie, poza tym, że od dawna nie jem mięsa. Jeśli jestem gdzieś w gościnie i ktoś podaje mięso to jem. Ale w domu nie. Lubię sobie coś dobrego ugotować i zjeść. Na przykład ziemniaki z zsiadłym mlekiem. Cudowne jedzenie. Wie pan, co mi w dzieciństwie najbardziej smakowało? Chleb z pieca chlebowego i kwaśne mleko z glinianego garnka. Tęsknię za tym do dnia dzisiejszego.
![e-Wydanie](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/public/dziennikwschodni.pl/e-wydanie-artykul.png)