Wczoraj opisaliśmy, jak z lubelskiej odlewni żeliwa "Ursus” w tajemniczych okolicznościach zniknęły maszyny, a główną halę zakładu zaczęto rozbierać na złom. Jednak wierzyciele nie dostali z tego ani grosza, a długi zakładu urosły do kilkudziesięciu milionów złotych.
Dziś terenem po dawnym zakładzie zainteresowane są władze miasta i Lubelska Fundacja Rozwoju - chcą tam wybudować Lubelski Park Przemysłowy, który dałby pracę co najmniej kilkuset osobom. Wstępne porozumienie w tej sprawie podpisano jeszcze w 2003 roku.
Odlewnia jest moja
Do kupna odlewni namówił Baduchowskiego Janusz Studenny. Dla nikogo mającego pojęcie o tym, co dzieje się w likwidowanej fabryce, nie jest tajemnicą, że to właśnie Studenny "wynalazł Baduchowskiego”. Obecny właściciel odlewni temu nie zaprzecza. - Z Januszem łączą nas więzy koleżeńskie - mówi Piotr Baduchowski.
Baduchowski ostro wziął się do likwidowania zakładu. Zaczął po kawałku ciąć i sprzedawać na złom główną halę dawnego molocha, nie przejmując się tym, że widzi to całe miasto. Codziennie z zakładu wyjeżdżały dziesiątki ciężarówek wyładowanych metalem. Jednak do kasy wierzycieli, czyli m.in. miasta, wpływały od odlewni grosze. Zauważyli to dwaj radni miejscy: Jacek Sobczak i Dariusz Piątek. - Podejrzewamy, że nowy właściciel chce po prostu sprzedać jak najwięcej unikając spłacania zobowiązań - stwierdzili i złożyli doniesienie w tej sprawie do lubelskiej prokuratury.
Podejrzenia radnych zdaje się potwierdzać to, co dzieje się w odlewni. Baduchowski, czego nie kryje, zarabia 15 tys. zł miesięcznie. Jeździ audi A6, ma dom z basenem. - Dobrze mi się powodzi - potwierdza. W ubiegłym roku media ujawniły informacje, z których wynika, że pieniądze ze sprzedaży złomu w dużej części - na podstawie umowy o przechowywanie dokumentów pracowniczych podpisanej jeszcze przez Tomasza Drozda - idą na rachunek Archiwum Depozytowego, które w przeszłości należało do Baduchowskiego, a teraz do jego konkubiny. Prokuratorskie postępowanie dotyczy także i tego faktu.
- Nie płacę miastu dużych pieniędzy, bo mam duże koszty likwidacji i spłacam bieżące zadłużenie po poprzednim likwidatorze - tak tłumaczy sytuację obecny właściciel zakładu. Dodaje, że jego zdaniem dług wobec miasta jest mniejszy o 20 milionów, bo Ratusz źle naliczał podatek.
Dwie drużyny?
- Lublinem i odlewnią chce rządzić ekipa uniwersytecka - twierdzi. - Park przemysłowy to co najmniej kilkadziesiąt dobrych miejsc pracy na długie lata. Dlatego miastu, uczelni i fundacji tak zależy na parku. Nie bez znaczenia jest też złom. Główną halę i tak trzeba będzie rozebrać, a ceny metali przez jakiś czas jeszcze będą się utrzymywać na wysokim poziomie. Szacuję, że na złomie będzie można zarobić jeszcze około 50 mln zł - twierdzi obecny właściciel odlewni.
Baduchowski na razie skutecznie torpeduje postępowanie upadłościowe: składał kilka wniosków o wyłączenie sędziów, co przedłużało sprawę.
Właściciel zadłużonego zakładu też ma za plecami poważnych sojuszników. - Nigdy nie byłem w żadnej partii - zastrzega. Jednak ludzie, z którymi współpracuje, kojarzeni są jednoznacznie z Samoobroną. Były przewodniczący sejmiku Konrad Rękas był członkiem tej partii. Z nadania Samoobrony w Urzędzie Marszałkowskim dyrektorem został syn Janusza Studennego, Marcin. W ubiegłym roku odszedł z urzędu, w tej chwili pracuje u Baduchowskiego. Ten łańcuszek doskonale uzupełnia radny miejski Roman Szot, który złożył w czwartek interpelację na sesji Rady Miasta. Szot startował w wyborach z listy Samoobrony.
Zróbcie park ze mną
Władze miasta nie ukrywają, że w sprawie parku współpracą z Piotrem Baduchowskim nie są zainteresowane. - Cały czas zależy nam na powstaniu parku przemysłowego. Jednak trzeba dokładnie dobierać podmioty, które będą uczestniczyć w jego budowie - mówi oględnie rzecznik prasowy Ratusza Tomasz Rakowski. - Z panem Baduchowskim jesteśmy gotowi natomiast rozmawiać o spłacie długów odlewni wobec miasta - dodaje.
Wysoko postawieni urzędnicy prezydenta twierdzą, że Baduchowski gra na czas proponując miastu budowę parku przemysłowego. I że chce wyjść z długów, które ma odlewnia. - Powstanie parku wiązałoby się z przejęciem jej zadłużenia. Nam zależy na przejęciu terenu, a nie całego, zadłużonego, zakładu - mówią.
Ile jeszcze można sprzedać
Po protestach radnych i nagłośnieniu w mediach, nadzór budowlany wydał nakaz wstrzymania prac rozbiórkowych w odlewni. Tymczasem z zakładu cały czas wyjeżdżają ciężarówki ze złomem.
Lubelski Park Przemysłowy
Ma być obszarem atrakcyjnym do prowadzenia działalności gospodarczej i inwestowania. Na terenie po dawnej odlewni miałyby powstać hale produkcyjne i budynki administracyjne. Miejsce do działalności znalazłyby w nich małe i średnie firmy. Pomysłodawcy parku chcą przyciągnąć do niego inwestorów, m.in. dzięki ulgom w podatkach.