Większość mieszkańców Lublina nie wzięła wciąż udziału w spisie powszechnym – ogłosił wczoraj Urząd Statystyczny. Obowiązek spełniło dopiero 45,3 proc. mieszkańców
W Lublinie spisanych zostało dotychczas 153 363 mieszkańców, co stanowi 45,3 proc. ludności. To o wiele słabszy wynik od tego, który osiągnięto w innych dużych miastach regionu.
– W Białej Podlaskiej i Chełmie spisanych jest ponad 50 proc., w Zamościu mamy ponad 47 proc. – mówi Krzysztof Markowski, dyrektor Urzędu Statystycznego w Lublinie.
W skali województwa spisano około połowy mieszkańców. – Najwięcej osób w województwie opolskim: ponad 57 proc. i w woj. podkarpackim: ponad 55 proc. – wylicza dyrektor. Dodaje, że są gminy, gdzie obowiązek spełniła już większość ludności. – Do takich gmin należy Goraj, gdzie jest ponad 88 proc. spisanych mieszkańców.
Narodowy Spis Powszechny Ludności i Mieszkań potrwa do 30 września. Do tego czasu każdy powinien wziąć w nim udział przez internet (spis.gov.pl) lub odpowiadając na pytania rachmistrza. Może on przyjść do naszego domu (jego identyfikator można sprawdzić na stronie spis.gov.pl), może też zadzwonić (wyłącznie z numeru 22 828 88 88 lub 22 279 99 99). Można też samemu zadzwonić na drugi ze wspomnianych numerów (od poniedziałku do piątku w godz. 8-18).
Zgodnie z prawem nie można odmówić przekazania informacji rachmistrzowi. – W Polsce jest 80 wniosków na policję i do sądu w odniesieniu do osób, które nie chcą się spisać, pomimo tego, że jest prawny obowiązek – mówi Markowski.
Czym innym jest jednak odmowa podania danych, czym innym uniknięcie spisu. Co grozi osobie, która samodzielnie nie poda swoich danych przez internet, nie zostanie odwiedzona przez rachmistrza ani nie odbierze od niego telefonu? – Trudno mi w tym momencie odpowiedzieć na to pytanie – stwierdza dyrektor Urzędu Statystycznego. Pytany o to, czy taka osoba nie będzie w żaden sposób ukarana, stwierdza, że „prawdopodobnie tak będzie”.
Statystycy liczą jednak na to, że mieszkańcy podadzą informacje o sobie, swoich rodzinach i domach. Takie dane zbierane są co 10 lat i przydają się m.in. samorządom.
– Trudno sobie wyobrazić planowanie i zarządzanie na poziomie państwa, regionu i poszczególnych jednostek samorządu, również Lublina, bez wiarygodnych danych społecznych – stwierdza Krzysztof Żuk, prezydent miasta. Dodaje, że dane ze spisu z 2011 r. są już nieaktualne. – Wiele tych danych już nie odzwierciedla stanu rzeczywistego.