Syndyk wartej dziesiątki milionów złotych lubelskiej Odlewni Żeliwa zajmuje się upadłościami dopiero od roku. Do tej pory nie ma na swoim koncie nawet jednej zakończonej takiej sprawy. Sąd problemu nie widzi.
W piątek lubelski Sąd Gospodarczy powołał Wardę na syndyka jednej z największych upadłości w mieście - Odlewni Żeliwa. Sytuację w firmie, której majątek szacowany jest na ok. 60 milionów złotych komplikuje fakt, że jej obecny właściciel Piotr Baduchowski (do czasu powołania syndyka to on rządził w odlewni) jest podejrzewany o nielegalną wyprzedaż majątku. Baduchowski zaprzecza, sprawę bada prokurator.
- Mam doświadczenie w zarządzaniu - Warda jest pewny siebie. Przyznaje, że syndykiem jest dopiero od roku i że na swoim koncie nie ma jeszcze żadnej zakończonej upadłości. - Prowadzę kilka takich postępowań - mówi. Na pytanie, czy podoła odpowiada: Wyznaczył mnie sąd. Ja nie dyskutuję, tylko biorę się do pracy.
Przewodniczący wydziału upadłościowego lubelskiego Sądu Rejonowego nie widzi nic złego w powierzeniu prowadzenia jednej z najtrudniejszych upadłości w Lublinie początkującemu syndykowi. - Pan Dariusz Warda spełnia wszystkie kryteria: ma wyższe wykształcenie, przez kilka lat pracował na kierowniczych stanowiskach. Nigdzie nie jest powiedziane, że do dużych spraw bierze się syndyków z dużym doświadczeniem. Najważniejsze jest zaufanie sędziego, który współpracuje z syndykiem - mówi sędzia Grzegorz Kister.
- Jakimi kryteriami kieruje się sąd? - zapytaliśmy przewodniczącego: - Sąd wybiera z listy syndyków. Robi to uznaniowo - mówi sędzia Kister.
Wczoraj Warda nie pojawił się w odlewni. - O tym, co się dzieje w spółce, wiem w zasadzie tylko z prasy. Muszę przeczytać akta w sądzie i zorientować się w sytuacji.