Dwaj lubelscy lekarze i lekarz orzecznik ZUS zostali skazani za pomoc w „załatwianiu” rent. Do więzienia jednak nie trafią, bo sąd uznał, że znacznie bardziej dotkliwa będzie dla nich kara finansowa.
Z aktu oskarżenia wynika, że przestępczy proceder kwitł między 2000, a 2003 rokiem. W tym czasie medycy wręczali łapówki lekarzowi orzecznikowi ZUS w zamian za uzyskanie lub przedłużenie otrzymywania świadczeń rentowych wielu osób. Przekazywano zwykle od 1 do 1,5 tys. zł. Podrabiali też i dostarczali sfałszowane dokumenty medyczne, takie jak zaświadczenia lekarskie, czy wyniki badania wysiłkowego lub EKG. Poświadczali też nieprawdę na zaświadczeniach, które wystawiali. Oprócz Artura K. i Cezarego R. na ławie oskarżonych zasiadała też Alicja G., lekarz orzecznik ZUS. Kobieta miała przyjąć w sumie nie mniej niż 50 tys. zł oraz garderobę i odzież o wartości 9,5 tys. zł za pomoc w uzyskaniu lub przedłużeniu pobierania renty.
– Zarzuty zawarte w akcie oskarżenia zostały potwierdzone w trakcie procesu sądowego – podkreślał uzasadniając wyrok sędzia Wojciech Smoluchowski. – Zmodyfikowana została jednak kwalifikacja czynów, których dopuścili się oskarżeni. Opinia biegłych z zakresu medycyny wykazała, że w przypadku wszystkich osób, które otrzymały dokumenty sfałszowane lub te niepolegające na prawdzie w uzyskaniu świadczeń nie miało to żadnego znaczenia. Byli to ludzie chorzy, którym renta należała się.
Dlatego sąd uznał, że w tym przypadku nie ma do czynienia z próbą pomocy w wyłudzeniu rent. Chorzy przyjmowali dokumenty, żeby umocnić swoją pozycję w oczach lekarzy orzeczników.
– Wskazują na to także zeznania lekarzy orzeczników ZUS, którzy przyznali, że przy podejmowaniu decyzji żadnego znaczenia nie mają dla nich przedstawiane zaświadczenia lekarskie – tłumaczył sędzia Smoluchowski. – To dla nich tylko informacja, a nie dowód. Takim dowodem są jedynie orzeczenia lekarzy ZUS.
Mimo to sąd uznał, że cała trójka jest winna. Wszyscy zostali skazani na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięcioletni okres próby. Mają też zapłacić po 60 tys. zł grzywny. Zwrócą także pieniądze, w których posiadanie weszli „załatwiając” renty.
– Oskarżeni utworzyli w pewnym sensie fabrykę fałszywych dokumentów – mówił sędzia. – Wymierzenie im kary bezwzględnego więzienia byłoby jednak niecelowe. Najbardziej dotkliwe dla oskarżonych będą kary majątkowe. Efekt wychowawczy tak skonstruowanego wyroku będzie na pewno dużo większy niż byłoby to w przypadku pobytu w zakładzie karnym.