W czwartek otwarto nową „wytrzeźwiałkę” przy ul. Północnej. Klienci dostaną tu tyle wody, ile zapragną, a w razie potrzeby także coś przeciwbólowego. Dopiero wtedy, gdy całkiem wytrzeźwieją, będą mogli opuścić minimalistycznie urządzone sale, trzymając w ręku rachunek na... 299,98 zł. Jak imprezować, żeby tu nie wylądować?
– Sam fakt bycia pod wpływem alkoholu nie wystarczy, by tu zostać – zastrzega Adam Mołdoch, zastępca dyrektora Centrum Interwencji Kryzysowej, które prowadzi nową „wytrzeźwiałkę”. Osoby mające mniej niż pół promila nie mają szans na kosztowny nocleg. Podobnie jak ci, którzy są bardziej pijani, ale nie są agresywni, nie stwarzają zagrożenia dla siebie i innych oraz nie dopuścili się „nieobyczajnego zachowania”.
Placówka nie przenocuje też nikogo, kto wydmucha więcej, niż cztery promile. Takich delikwentów odeśle karetką na oddział toksykologiczny, podobnie jak tych, którzy będą odurzeni nie tylko alkoholem, ale też narkotykami lub dopalaczami.
Wszyscy inni będą mogli, a w zasadzie musieli tu pozostać. Nie wyjdzie stąd nikt, kto całkiem nie wytrzeźwiał.
Jak szybko się trzeźwieje?
– Przy normalnej aktywności jest to 0,2 promila na godzinę, natomiast we śnie trzeźwiejemy wolniej, nawet 0,1 promila na godzinę – wyjaśnia Jacek Krysa, główny lekarz placówki. To właśnie dyżurny lekarz ma po zbadaniu pacjenta ocenić, ile czasu będzie potrzebował na dojście do siebie. A jeśli ktoś wytrzeźwieje szybciej? – To wyjdzie szybciej. 0,0 na alkomacie pozwala opuścić ośrodek – zapewnia Krysa.
Żadna wizyta nie może trwać dłużej, niż 24 godziny.
Jakie są warunki?
– W placówce jednocześnie może przebywać 20 osób – mówi Mołdoch. Dla kobiet są dwie sypialnie, dla mężczyzn trzy. W każdej są po trzy metalowe, przykręcone do podłogi łóżka z łatwo zmywalnymi materacami. Osobną, trzyosobową sypialnię, przygotowano dla nieletnich, a w jednym czasie będą mogły w niej nocować tylko osoby tej samej płci. Następna sala to jednoosobowa izolatka.
Ale największe wrażenie robić może tabliczka z napisem „sala unieruchomień”. Mają tu trafiać osoby agresywne, które trzeba przypiąć pasami do łóżka. Będą to klienci pod specjalnym nadzorem. Przepisy nakazują, by co 15 minut sprawdzać ich funkcje życiowe. Osoby z innych sal też będą pod nadzorem, bo wszystkie pomieszczenia są wyposażone w monitoring.
Ratunku, suszy!
Szczególnie pod koniec gościom może doskwierać nieznośna suchość bytu i ból głowy. Czyli to, co popularnie zwie się kacem. Czy personel placówki ulży w cierpieniach? – Ulżymy – zapewnia lekarz. – Mamy pełen zestaw leków: od uspokajających, poprzez dość sławną glukozę i sterydy, które powodują lepsze jej wbudowanie. Możemy nawadniać, pomagać, nie jest to pełne odtruwanie, ale zdecydowanie zmniejsza objawy.
Wszyscy bez wyjątku goście mają zapewniony nieograniczony dostęp do zimnej wody. – Ile zechcą, tyle wypiją – dyr. Mołdoch pokazuje duży dystrybutor. – Wody nie zabraknie.
Trzeźwy, co dalej?
– Kładziemy też nacisk na działania terapeutyczne. Współpracujemy ze szpitalami, organizacjami działającymi na rzecz osób uzależnionych – mówi Monika Lipińska, zastępca prezydenta. Goście mogą liczyć na rozmowę z psychologiem. Dla niektórych może to być szansa na rozpoczęcie żmudnej drogi wyjścia z nałogu.
– Oby tak było – ma nadzieję Paweł Fijałkowski, dyrektor Ośrodka Leczenia Uzależnień.
– Liczba osób, które korzystają z terapii jest coraz większa – dodaje Piotr Dreher, przewodniczący Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
Jednak dla większości klientów wizyta w tym miejscu będzie raczej tylko wstydliwym finałem hucznej imprezy.
Wszyscy bez wyjątku będą równi. Na końcu dostaną rachunek.
To jest drogi hotel...
Pobyt będzie kosztować 299,98 zł. Za te pieniądze da się przenocować w niejednym lubelskim hotelu i zjeść w nim posiłek. „Wytrzeźwiałka” będzie droższa i gastronomii prowadzić nie zamierza. Ale w hotelu od razu wykłada się pieniądze, a przy Północnej przyjmuje się nawet kompletnie spłukanych klientów. Także tych, którzy raczej nigdy nie zapłacą. Placówka spodziewa się 30-procentowej ściągalności opłat.
Gorzej już było
Znikoma, kilkuprocentowa ściągalność opłat była jednym z powodów zamknięcia starej Izby Wytrzeźwień przy ul. Kawiej. Rada Miasta zlikwidowała ją w 2002 r. na prośbę ówczesnego prezydenta. – Tamta decyzja, w świetle dzisiejszej wiedzy, była błędna – ocenia obecny prezydent, Krzysztof Żuk.
Po likwidacji Izby Wytrzeźwień osoby pijane zaczęto zwozić do szpitali, przysparzając kłopotu lekarzom, pielęgniarkom i innym pacjentom. – To problem, który wcale nie jest taki mały. Są dyżury, gdy kilku takich pacjentów przebywa na SOR-ze – przyznaje Marian Przylepa, dyrektor szpitala przy ul. Jaczewskiego. – Ta liczba wzrasta w dni wolne i weekendy – dodaje Mołdoch.
Do niewidzenia
Nietrzeźwych do placówki zwozić mają policjanci i strażnicy miejscy. – Przygotowaliśmy do tego trzy samochody: dwie skody yeti i renault kangoo – mówi Jacek Kucharczyk, komendant Straży Miejskiej. – Kupiliśmy specjalne, zmywalne pokrowce na siedzenia, płyny do dezynfekcji, strażnicy są również wyposażeni w specjalne elementy ubioru. Poradzimy sobie.
Poradzić sobie będą musieli także noclegowicze. O transport powrotny muszą zatroszczyć się sami.