Już 2251 przypadków podejrzeń zachorowań na grypę w Lubelskiem zanotowała Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Lublinie.
– To najświeższe dane, z 16–22 grudnia. Na razie możemy mówić tylko o podejrzeniach zachorowań. Mamy tylko jeden przypadek grypy potwierdzonej laboratoryjnie, z terenu powiatu ryckiego – mówi Bożena Kess, kierownik oddziału epidemiologii WSSE w Lublinie. – W porównaniu z analogicznym okresem w ubiegłym roku obserwujemy wzrost liczby przypadków, bo wówczas zanotowaliśmy ich ok. 1700. Nie ma jednak na razie powodów do niepokoju. Epidemia na pewno nam nie grozi.
Najwięcej przypadków zgłoszono w Lublinie – 988, a także w powiatach: świdnickim – 401, radzyńskim – 221, włodawskim – 189 i kraśnickim – 186.
Mimo że statystyki nie są na razie alarmujące, lekarze obserwują wzrost liczby pacjentów. – Tłumów może nie ma, ale jest ich zdecydowanie więcej. Mamy do czynienia z różnego rodzaju infekcjami grypowymi i grypopodobnymi – mówi Teresa Dobrzańska-Pilichowska, prezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców. – Powodem wzrostu zachorowań może być nietypowa jak na tę porę roku pogoda. Sporo dzieci choruje w przedszkolu i od nich często zarażają się osoby starsze.
Jak jednak dodaje pani prezes, prawdziwy sezon grypowy jeszcze przed nami. – Najwięcej zachorowań jest w okresie od stycznia do marca. Tak też będzie prawdopodobnie tym razem, chociaż wszystko zależy od pogody i co za tym idzie – możliwości przemieszczania się wirusów – zaznacza Dobrzańska-Pilichowska. – Żeby się ochronić przed wirusem warto się zaszczepić. Szczepimy jeszcze w styczniu.
W ciągu dwóch tygodni uzyskuje się taką ilość przeciwciał, która jest w stanie zabezpieczyć przed zachorowaniem. Częściową ochronę zdobywamy już po tygodniu. Nawet w przypadku zachorowania przebieg choroby będzie znacznie lżejszy niż bez szczepienia.