Środa, 15 stycznia. Spotkanie pt. „Zielony Lublin” w ramach Strategii Lublin 2030. Na korytarzu ciasteczka i owoce. Na sali świeże foldery o rowerowym Lublinie i – poza pracownikami kilku wydziałów Urzędu Miasta – kilkanaście zainteresowanych tematem osób. Słuchamy o sprawdzonych sposobach na łapanie deszczówki, zielonych parkingach, zazielenianiu skrzyżowań.
>>> Samochody kontra drzewa, czyli wielka przebudowa Al. Racławickich w Lublinie. Za i przeciw
– Porozmawiajmy! – zachęca miasto zapraszając na te spotkania, więc rozmawiamy. Słowo „zieleń” i „drzewa” odmieniamy przez wszystkie możliwe przypadki. Kolorowymi markerami piszemy listę potrzeb i życzeń. Wymyślamy Lublin 2030, miasto naszych marzeń, gdzie „dzikie jest piękne”, stare drzewa traktowane są z szacunkiem, a urząd słucha mieszkańców.
Poniedziałek, 20 stycznia. Otwarcie ofert w przetargu na przebudowę Al. Racławickich, Poniatowskiego, Lipowej. Tym razem pieniędzy powinno wystarczyć. Urzędnicy mówią, że inwestycję chcieliby zacząć już wiosną.
Skalę wycinki mają rozmydlić obietnice o przesadzaniu. 110 drzew do wycięcia i 102 do przesadzenia brzmi przecież mniej drastycznie, niż 212 do usunięcia. Zwłaszcza, że miasto robi to „na prośbę” protestujących latem zeszłego roku.
Fakt, że ul. Lipowa zostaje praktycznie ogołocona z drzew (ma zniknąć 30 z 69) urząd pomija milczeniem. Podobnie jak to, że do przesadzania (pomijając już wątpliwe szanse na powodzenie tej operacji) kwalifikuje drzewa małe. A gra się toczy o te stare i duże. Te, które w największym stopniu produkują tlen, dają cień, magazynują wodę, są wizualną i ekosystemową przeciwwagą dla wszechobecnego betonu. Po przebudowie na swoją nazwę nie będą zasługiwać też Aleje Racławickie. Znikną szpalery drzew, ale będzie nowa równa nawierzchnia (miejscami tak szeroka, że trzeba budować wysepki), nowe chodniki i ścieżki rowerowe, z których żaden pień wystawać nie będzie.
Mam wrażenie, że wiedza o zmianach klimatycznych do świadomości lubelskiego Ratusza jeszcze się nie przebiła. Lublin zarządzany jest tak, jakby zimą nie zabijał nas smog, a latem nie doskwierały nam upały i susza, a już za chwilę także ekstremalne zjawiska atmosferyczne, jak gwałtowne burze i ulewy.
To problemy, z którymi miasta muszą się zmierzyć. I niektóre to robią. Rezygnują z planów rewitalizacji kosztem drzew (Włodawa), betonowe skwery i parkingi zamieniają w zieleńce (Wrocław, Kraków), ulice przerabiają na deptaki i woonerfy (Vancouver, Nowy Jork), na dachach zakładają miejskie farmy (Paryż), w oazy zieleni zamieniają nie tylko zewnętrzne ściany budynków, ale i wiadukty (Seul). I na potęgę sadzą drzewa.
Co w tym czasie robi Lublin? Też sporo uwagi poświęca zieleni. Zgadza się na kompletne ogołocenie ul. Zielonej; bezkrytycznie przyjmuje projekty polegające na wycięciu dużych drzew pod parkingi i ścieżki (ul. Pana Tadeusza, Kalinowszczyzna), piłami „rewitalizuje” Park Ludowy, zgadza się na zabudowę ostatnich wolnych przestrzeni między blokami (os. Botanik) i korytarzy powietrznych (górki czechowskie), itd., itp.
Przebudowa Racławickich i Lipowej w planowanej formule jest pomysłem nie tylko fatalnym, ale i kompletnie zaprzeczającym kierunkom, w których dziś rozwijają się nowoczesne miasta. Czuję się, jakbyśmy żyli w alternatywnej rzeczywistości do reszty Europy i świata.
Równie szybko jak klimat zmieniają się ludzie. Im coraz bardziej nie jest wszystko jedno i wiedzą więcej, niż może się z perspektywy Ratusza wydawać. Wielu z nich nie przejdzie obojętnie obok pracujących pił. Szczerze w to wierzę i na to liczę. Tak, panie prezydencie, my mieszkańcy, naprawdę chcemy o przyszłości Lublina POROZMAWIAĆ.