W piątek zapadnie wyrok w sprawie odwołania złożonego przez prof. Jana K. z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, skazanego za popychanie, wyzywanie i pomawianie swojej podwładnej.
Dr Bober zrobiła obdukcję i wytoczyła profesorowi proces karny. Oskarżyła go także o zniesławienie, bo wcześniej, także przy studentach, miał nazwać ją "kawałem małpiszona”. W sierpniu sąd uznał wykładowcę winnym i nakazał mu zapłacić 4 tys. zł grzywny i tysiąc złotych nawiązki dla pokrzywdzonej.
W grudniu prof. Jan K. i jego dwoje adwokatów złożyli apelacje. Domagają się w nich uniewinnienia od części zarzutów oraz warunkowego umorzenia postępowania, wskazując m. in. obrazę szeregu przepisów w postępowaniu i błędy w ustaleniach faktycznych.
- Oskarżony jest osobą dojrzałą, ojcem rodziny, cieszącym się dużym uznaniem. Konieczność skazania byłaby przekreśleniem dotychczasowego dorobku naukowego i dydaktycznego i jego osiągnięć. Skutki byłyby dużo dalej idące, niż w przypadku przeciętnego Kowalskiego - argumentowała mec. Gabriela Skowrońska-Wrona.
Z kolei drugi z adwokatów prof. Jana K., mec. Marcin Kotuła podkreślał, że medialne relacje dotyczące procesu przypominały opis "walki Dawida z Goliatem”, co mogło mieć wpływ na decyzję sądu pierwszej instancji.
Sam oskarżony podkreślał, że jest zbulwersowany całą sytuacją. - Wiele trudu zadałem sobie, by przyjąć oskarżycielkę do katedry, choć ostrzegano mnie, żebym tego nie robił. Początkowo wyrażała mi wdzięczność, mówiąc, że nigdy mi tego nie zapomni. Teraz wyraża to w inny sposób - tłumaczył prof. Jan K. przed sądem.
Sabina Bober i jej adwokat domagają się odrzucenia apelacji.