Motocyklista jadący ścieżką rowerową przy al. Spółdzielczości Pracy potrącił rowerzystę. – Na przyjazd policji czekałem kilkadziesiąt minut – twierdzi poszkodowany mężczyzna.
– Kierowca, który mnie potrącił był agresywny – relacjonuje rowerzysta. – Po tym jak powiedziałem, że wzywam policję zaczął mnie straszyć: "moja mama jest prokuratorem”, "policja nic mi nie zrobi”. Widząc, że dalej próbuję dzwonić wyrwał mi telefon i go wyrzucił.
Na szczęście telefon upadł na trawę i się nie rozbił. Poszkodowanemu udało się zadzwonić na policję. – Po połączeniu się z dyżurnym pod telefonem alarmowym zostałem poinformowany, iż patrol zaraz przyjedzie – tłumaczy. – Po kilkudziesięciu minutach patrol nie przyjechał, więc jeszcze raz zadzwoniłem pod numer alarmowy i dowiedziałem się od dyżurnego, że patrol już jedzie, tylko stoi w korkach.
Według rowerzysty, policjanci wpisali w swoim raporcie, że przyjechali do niego o godzinie 16.40. – Mi się wydaje, że byli jeszcze później – zaznacza.
Policjanci zaproponowali, że razem z poszkodowanym poszukają motocyklisty. – Stwierdzili, że pojedziemy ul. Związkową i może go znajdziemy. Ja powiedziałem, że to można było zrobić, ale półtorej godziny wcześniej, a nie dopiero teraz – relacjonuje poszkodowany.
Motocyklistów nie udało się znaleźć. Poszkodowany rowerzysta jest posiniaczony i potłuczony.
O zdarzenie zapytaliśmy dzisiaj policję. Informacje na ten temat przekaże nam w poniedziałek.