Najpóźniej w czerwcu otwarta ma być część toru rowerowego przy Janowskiej, nieczynnego już od czterech lat. Wcześniej trzeba będzie tu wykonać niezbędne remonty. Tor będzie miał nowego gospodarza, który ma się zatroszczyć zarówno o imprezy, jak też o bezpieczeństwo użytkowników.
– Mamy nadzieję, że jeszcze w czerwcu zorganizujemy pierwsze zawody ogólnopolskie – spodziewa się Marcin Bielski, prezes Fundacji Rozwoju Sportu, która będzie się opiekować torem. Jego naprawą zajmie się MOSiR.
– Pierwszym etapem będzie naprawa toru BMX. Przetarg ogłosimy w tym lub następnym tygodniu – zapowiada Jacek Czarecki, prezes Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Spółka weźmie na siebie koszty prac, które mogą sięgnąć 120 tys. zł. Najwięcej pieniędzy pochłonie przygotowanie górki startowej. – Szacujemy, że z naprawą górki powinniśmy się zmieścić w kwocie 70 tys. do 80 tys. zł.
O wiele więcej może kosztować naprawa drugiej części BikeParku, przeznaczonej do jazdy ekstremalnej. – Mówimy o kwocie kilkuset tysięcy złotych – przyznaje Czarecki. Zastrzega jednak, że dopiero po ekspertyzie będzie wiadomo, jakich zabiegów będzie wymagać ta część obiektu.
Zbudowany kosztem 2,5 mln zł BikePark przy ul. Janowskiej został zamknięty w roku 2014 ze względu na zły stan techniczny. Ziemne przeszkody rozmiękły od deszczu, co stwarzało zagrożenie dla użytkowników. Sprawą zainteresowała się prokuratura, ale umorzyła śledztwo. Uznała, że nie doszło do przestępstwa ani na etapie projektowania i budowy toru, ani podczas jego użytkowania. Tor zaprojektowały osoby z wymaganymi uprawnieniami, a zarządca obiektu zajmował się nim na tyle, na ile mógł.
Przyszłość toru jest niepewna, bo spadkobiercy dawnych właścicieli chcą odzyskać część tych nieruchomości. – Postępowanie może trwać latami – przyznaje Krzysztof Żuk, prezydent Lublina. Toczący się spór o ziemię nie pozwala władzom miasta na jakiekolwiek inwestycje na terenie BikeParku. Możliwe są tylko remonty istniejących już elementów i właśnie tak zakwalifikowano planowane prace.
– Nie możemy pozwolić, by następowała degradacja tego miejsca – tłumaczy prezes MOSiR, który ma użyczyć tor Fundacji Rozwoju Sportu. Razem mają zapewniać utrzymanie obiektu. – Dzielimy koszty między spółkę miasta a fundację, która została założona przez spółki miejskie, czyli też jest pod naszą kontrolą – podkreśla Żuk.