Dopiero wczoraj po południu na maszcie reprezentacyjnego lubelskiego placu pojawiła się biało-czerwona flaga z żałobnym kirem.
- Flagi są na wszystkich urzędach, firmach, w oknach prywatnych mieszkań. Jak można było zapomnieć o placu Litewskim? - z niedowierzaniem pytali mieszkańcy miasta, których spotkaliśmy w tym miejscu.
Dlaczego w centralnym punkcie Lublina przez ponad dwa dni nie pojawiła się narodowa flaga? Bo lubelski Ratusz i lubelskie wojsko, zamiast oddać hołd Ojcu Świętemu, wolały zrzucać na siebie obowiązek zawieszenia flagi.
- Proszę zapytać Urząd Miasta. To nie jest nasze terytorium. Do naszych obowiązków należy jedynie obsługa i utrzymanie masztu - odbijał piłeczkę ppłk Adam Kwiatoń z lubelskiej 3 Brygady.
W końcu wczoraj, tuż przed południem, urzędnicy prezydenta zadzwonili do wojska i poprosili o wciągnięcie flagi na maszt. Kompania honorowa pojawiła się na placu Litewskim o godz. 13.30.
Zwykli mieszkańcy regionu spisali się znacznie lepiej. Pierwsze flagi pojawiły się już w sobotę i niedzielę. Coraz więcej biało-czerwonych i żółto-białych flag widać w oknach prywatnych mieszkań w Lublinie i innych miastach. Wiele samochodów przystrojonych jest kirem, czyli żałobną czarną wstążką.
Sklepy z flagami przeżywają oblężenie. - Od rana bez przerwy szyjemy flagi watykańskie, sprzedają się praktycznie na pniu - mówi Aneta Zdyb z lubelskiej firmy Carmen.
Flagi kosztują z reguły od 10 do 15 zł, czarna wstążka kilkadziesiąt groszy. Proporce można znaleźć nie tylko w sklepach, po nabożeństwach sprzedawane są pod wieloma kościołami.
Po zmroku w oknach wielu mieszkań widać zapalone świeczki. W lubelskim ZUS w wejściu postawiono obraz Jana Pawła II, przy którym także płoną świece.