Byli ochroniarze z lubelskiego klubu Cream mają niebawem stanąć przed sądem. Śledztwo w ich sprawie zbliża się do finału. Mężczyźni są podejrzani o brutalny zbiorowy gwałt na studentce.
We wrześniu zapadnie decyzja czy są przesłanki do zamknięcia śledztwa i skierowania sprawy do sądu – zapowiada Maciej Maćkowski, szef prokuratury Lublin-Północ. – Kończymy zbieranie materiałów dowodowych.
Jednym z podejrzanych jest 38-letni Piotr B. z Lublina. Pracował jako ochroniarz w klubie Cream. W czerwcu został zatrzymany i trafił do aresztu.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że pogrążyły go wyniki badań DNA. Okazało się, że jego materiał genetyczny jest zgodny z tym zabezpieczonym na ubraniach zgwałconej studentki. Mężczyzna usłyszał zarzut udziału w zbiorowym gwałcie. Wraz 38-latkiem mieli się tego dopuścić trzej inni ochroniarze z Cream: 31-letni Tomasz R., rok starszy Adrian P. oraz 38-letni Artur S. Wszyscy zostali zatrzymani pod koniec maja. Zdaniem śledczych wykorzystali fakt, że ofiara była pijana i zmusili ją do seksu. Ochroniarze nie przyznali się do winy.
Do gwałtu miało dojść w nocy z 20 na 21 lutego. Studentka bawiła się wówczas w klubie Cream, który mieści się w budynku byłego pedetu w centrum Lublina. Była pijana i nie pamiętała wszystkich szczegółów. Zdaniem śledczych, mogła jednak ocenić sytuację, w jakiej się znalazła.
Dziewczyna pamięta, że była zamroczona. Z jej relacji wynika, że zmuszono ją do stosunku z więcej niż jednym mężczyzną. Studentka zaraz po zdarzeniu opowiedziała o wszystkim znajomym. Zawiadomiono policję. W sprawie zabrano szereg materiałów, w tym liczne próbki DNA. To obecnie jedne z kluczowych dowodów.
Z relacji ochroniarzy wynika, że feralnej nocy studentka rzeczywiście bawiła się w Cream. Była tak pijana, że wyprowadzono ją z klubu. Według podejrzanych, dziewczyna chciała wrócić do środka więc zaproponowała im seks. Wtedy ochroniarze mieli zabrać ją na zaplecze. Jak twierdzą, studentka współżyła z nimi z własnej woli. Innego zdania są śledczy. Po zatrzymaniu podejrzanych przedstawiciele prokuratury nie kryli, że zebrane dowody potwierdzają wersję o brutalnym traktowaniu dziewczyny. Ochroniarze muszą się liczyć z karą do 15 lat więzienia.