Kosmetyczka w mundurze, strażackim hełmie i masce na twarzy? Choć ma dopiero 26 lat, to na równi ze starszymi kolegami jeździ na akcje. – Cieszę się, że koledzy nie stosują dla mnie taryfy ulgowej, bo jestem kobietą. Na akcji jestem jednym z nich – Rozmowa z Mileną Flis-Bąk z Ochotniczej Straży Pożarnej w Kozubszczyźnie.
• Korzenie rodzinne?
– Jestem stąd. Mama stąd, ojciec z Wólki Lubelskiej.
• Edukacja?
– Szkoła Podstawowa w Konopnicy, gimnazjum o profilu matematycznym. Następnie Zespół Szkół nr 1 im Władysława Grabskiego i liceum o profilu artystycznym. Po szkole dostałam się na Politechnikę Lubelską, wybrałam kierunek sieci sanitarne.
• I co?
– Te sieci sanitarne jednak mi nie podeszły. Zostawiłam studia na drugim roku, zaszłam w ciążę, poszłam do szkoły kosmetycznej. Zawsze chciałam być kosmetyczką. Pracuję w salonie kosmetycznym. Robię paznokcie, brwi, makijaż. Upiękniam klientki.
• A skąd ta straż?
– Zaczęło się w sumie od obozów strażackich. Mój ojciec długo był prezesem OSP Kozubszczyzna. Jeździłam na strażackie kolonie, żeby uzyskać dofinansowanie na kolejne, musiałam zapisać się do młodzieżowej drużyny OSP w Radawcu. I tak zostało.
• Co się robi w „młodzieżówce”?
– Najważniejsze są zawody, gdzie można sporo się nauczyć, udział w uroczystościach, liczy się pomoc w zbiórkach, akcjach na dzień dziecka.
• Co było dalej?
– Chciałam się sprawdzić. Zgłosiłam się na specjalistyczne szkolenie w Bełżycach, które trwało dwa miesiące. Nauczyłam się wszystkiego, co potrzebne. Węże, drabiny, hydraulika... czym i co gasimy. Nauczyłam się solidnych podstaw.
Ale najtrudniejszy był test. Przeszłam wydolnościówkę i komorę.
Wydolnościówka to siłowe przygotowanie organizmu do akcji. Najpierw w całym umundurowaniu, z butlą i maską 15 minut wchodzenia po ruchomych schodach, potem bieg na bieżni, podniesienie tętna na rowerku. Po 5 minutach od wydolnościówki wchodzimy do komory z zadymieniem i torem przeszkód. Nic nie widać, poruszamy się po omacku, trzeba przejść przez przeszkody, wydostając się w kolejnych, zakratowanych boksów.
• Ciężko było?
– W sumie nie. Jestem mała, łatwiej mi przejść, nie bałam się ciemności ani dymu, nie miałam traumy.
• Kolejny krok to...
– Znajomi zaczęli mnie namawiać, żebym przepisała się z OSP w Radawcu do OSP w Kozubszczyźnie, gdzie strażakiem był zresztą mój mąż. Powiedziałam ok, mieszkam blisko straży, mogę szybko dojechać na akcję, będę się rozwijać. Przepisałam się tutaj, zatwierdzili mnie na walnym zebraniu. W OSP Kozubszczyzna służę już 1,5 roku.
• Co na to wspomniany mąż?
– Z mężem znamy się od dzieciństwa. Kiedy zaczęłam interesować się strażą, pojawił się Adrian.
• Strażacka miłość?
– Można tak powiedzieć. Jak powiedziałam mężowi, że chcę wstąpić od OSP, ucieszył się. Mogę powiedzieć, że był nawet dumny.
• Pierwszy wyjazd do akcji?
– W tym roku, w marcu. Ktoś zgłosił w Motyczu, że jest pęknięte drzewo. Niewiele mogliśmy zrobić, drzewo było na posesji sąsiada, nikogo nie było w domu, porobiliśmy zdjęcia. Tyle. To było spokojne wejście w służbę, Potem były wjazdy do palących się traw, wysoki ogień, zadymienie... zdobywałam kolejne doświadczenie.
• Jak ludzie reagują na dziewczynę w mundurze?
– Pamiętam wypadek samochodowy koło stacji w Konopnicy. Trzech mężczyzn, skasowali znak, uderzyli w latarnię, zniszczony samochód, na szczęście nie było ofiar. Pamiętam, jak któryś zapytał, czy może pożyczyć telefon komórkowy, żeby zadzwonić. Odwróciłam się, zobaczyli dziewczynę, jakoś tak spokornieli. Ale tak naprawdę wszystko, co poważne w tej służbie jeszcze przede mną.
• Dlaczego będąc kosmetyczką z nienagannym makijażem wybrała pani straż?
– Bardzo dużo osób pyta mnie, dlaczego jestem w straży. Dlaczego? Adrenalina to raz, odskocznia od codzienności, dwa. Zawyje, czy zdążę na akcję. Służba w straży daje mi spełnienie. Mam odwagę. Cieszę się, też że koledzy nie stosują dla mnie taryfy ulgowej, bo jestem kobietą. Na akcji jestem jednym z nich.
• Jak zawyje syrena, razem z mężem jedziecie do remizy?
– No, nie zawsze. Pamiętam, jak zawyła syrena, a mąż była akurat w łazience. Jedziesz, krzyknęłam. Myję się, odpowiedział. Złapałam kluczyki i pojechałam.
• Czego się pani w życiu trzyma? Jakiej zasady?
– Szczerości.
• Co w życiu jest najważniejsze? Praca, pasja, pieniądze, zdrowie, rodzina, wiara, miłość?
– Dla mnie najważniejsza w życiu zawsze jest rodzina. Zawsze byliśmy bardzo zżyci w domu. Z moimi rodzicami, z rodzeństwem. Trzymamy się razem.
• Co to jest miłość?
– To zaufanie drugiemu człowiekowi na całe życie. Miłość potrzebuje odpowiedzialności, bezgranicznego zaufania.
• Czemu nawet największa miłość była nietrwała, związki się rozpadają, ludzie idą w różne strony.
– To brak czasu, brak umiejętności rozmowy, brak chęci słuchania drugiej strony. A najważniejsze to brak walki o to, na czym nam najbardziej zależy. Teraz każdy goni, łatwiej jest po prostu odejść, niż o siebie zawalczyć.