Kończy się śledztwo w sprawie zabójstwa 16-latka ze szkoły w Kluczkowicach. Podczas nielegalnego polowania chłopiec został zastrzelony przez emerytowanego policjanta
- Zgromadziliśmy już większość materiału dowodowego. Mamy zeznania świadków oraz opinie biegłych, m.in. z zakresu balistyki i łowiectwa - informuje Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - W sprawie trwają końcowe czynności, zaplanowane na najbliższe tygodnie.
Śledczy nie ujawniają szczegółowych ustaleń biegłych. Można się jednak spodziewać, że zgodnie z postawionym wcześniej zarzutem Dariusz Ch. zostanie oskarżony o zabójstwo. Przed sądem powinien stanąć również 42-letni Marcin B. - kościelny i strażak ochotnik. Feralnego wieczoru wybrał się na „polowanie” razem z Dariuszem Ch. Prokuratura postawiła mu zarzuty dotyczące nieudzielenia pomocy rannemu chłopcu oraz utrudniania śledztwa.
Do tragedii doszło 1 listopada ubiegłego roku, w Kluczkowicach nieopodal Opola Lubelskiego. Wieczorem trzech uczniów Zespołu Szkół Rolniczych wymknęło się ze szkolnego internatu do pobliskiego sadu. Dla jednego z nich, 16-latka z Kazachstanu, wyjście zakończyło się tragicznie.
Z relacji chłopców wynika, że będąc w sadzie, usłyszeli nadjeżdżający samochód. Przestraszyli się i kucnęli za drzewami. Samochód się zatrzymał, ktoś wysiadł i strzelił. Kula trafiła 16-latka w nerkę, wątrobę, płuca i twarz. Kiedy koledzy rannego zaczęli krzyczeć, strzelec odjechał. Wezwani ratownicy nie byli już w stanie pomóc chłopcu.
Śledczy od początku zakładali, że do nastolatka mógł strzelić myśliwy, myląc człowieka ze zwierzęciem. Niespełna dobę po zdarzeniu zatrzymano podejrzanego, 52-letniego Dariusza Ch. To emerytowany policjant. Zatrzymany został również Marcin B., który razem z nim pojechał do sadu, a potem miał kryć kolegę.
Początkowo obaj mężczyźni zapewniali, że nie było ich na miejscu zdarzenia. Później jednak Marcin B. zmienił wersję wydarzeń i opowiedział śledczym, co się stało. Również Dariusz Ch. przyznał, że to on strzelał do chłopca. Byłemu policjantowi grozi nawet dożywocie. Jego kolega musi się liczyć z karą do pięciu lat więzienia.