150-letni dąb, w którym ktoś wywiercił dziury i wlał przez nie truciznę nie jest jedyny. To samo spotkało trzy inne drzewa rosnące zaledwie kilkaset metrów dalej
O kolejnych zatrutych drzewach w Kazimierzu Dolnym zaalarmowała nas turystka. – W trakcie spaceru z ruin z zamku Esterki do Wąwozu Korzeniowego zauważyłam grupę dębów z otworami w pniach, które już podsychały oraz całkiem uschniętą topolę przy drodze – napisała pani Ola w e-mailu do naszej redakcji. Na zdjęciach, jakie przysłała, wyraźnie widać wywiercone w pniach otwory.
Dwa ok. 50-letnie dęby i topola rosną przy drodze gminnej. – Może ten, kto otruł 150-letni dąb chciał odciągnąć od tego uwagę? Można przypuszczać, że postanowił otruć też kolejne drzewa, żeby wyglądało to na działanie jakiegoś maniaka, a tak naprawdę zależało mu na tym najstarszym drzewie –przypuszcza Romana Rupiewicz, przewodnicząca Samorządu Mieszkańców.
W połowie czerwca pisaliśmy o otruciu 150-letniego dębu w pobliżu ul. Góry. Drzewo usycha, bo prawdopodobnie ktoś wlał żrącą substancję w dziury wywiercone przy podstawie pnia. Nie był to pierwszy zamach na to drzewo.
– Ta sprawa, podobnie jak sprawa starego dębu, jest oburzająca. Służby za to odpowiedzialne powinny jak najszybciej znaleźć winnego – stwierdza Rupiewicz.
– Tego typu działania to ewidentne niszczenie przyrody, okaleczanie drzew, które może doprowadzić do ich obumarcia, a w konsekwencji do usunięcia. To łamanie ustawy o ochronie przyrody – nie ma wątpliwości Paweł Duklewski, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie. – My jako urząd możemy przygotować opinię opisującą takie zdarzenie od strony obowiązujących przepisów prawa. Możemy też wystąpić w roli oskarżyciela posiłkowego. Ale od ścigania sprawców jest jednak policja.
Burmistrz Kazimierza Dolnego zapewnia, że o zatruciu kolejnych drzew w miasteczku powiadomi policję. – Nie dotarły do mnie wcześniej żadne informacje na ten temat. Na pewno zostanie to zgłoszone policji, która już zajmuje się sprawą 150-letniego dębu – zapowiada burmistrz Pomianowski.
Jak informuje podkom. Ewa Rejn-Kozak, rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Puławach, postępowanie w sprawie 150-letniego dębu trwa. Na dzisiaj są zaplanowane konsultacje z dendrologiem.
Wyrósł na przyszłej drodze
Mimo że dąb niedaleko ul. Góry ma już ok. 150 lat, kolejne władze nadwiślańskiego miasteczka nie uwzględniają go w swoich planach i dążą do jego wycinki.
Drzewo rośnie pośrodku wąskiej, ok. 2,5 metrowej działki, która bywa wykorzystywana jako droga. W przeszłości pień można było łatwo ominąć. Od jakiegoś czasu jest to utrudnione, bo właściciel sąsiedniej działki ogrodził ją siatką.
W ubiegłym roku o wycięcie drzewa apelowała grupa sześciu mieszkańców Kazimierza Dolnego. Poprzednie władze miasteczka poszły im na rękę i uzyskały w puławskim starostwie pozwolenie na wycinkę. Drzewo stoi do dziś, bo o sprawie zrobiło się głośno. Krzysztof Wawer, były zastępca burmistrza miasta, umieścił na pniu tabliczkę „Niesłusznie skazany na ścięcie, bo wyrósł bez zgody”. Ówczesny burmistrz, Andrzej Pisula ostro ten happening skrytykował tłumacząc, że drzewo należy do gminy i „nikt nie może na niego wchodzić”. Do wycinki ostatecznie nie doszło.
Równolegle, władze gminy przyjęły nowy miejscowy plan zagospodarowania z alternatywnym przebiegiem dróg dojazdowych do działek. Pieniędzy na realizację tych planów i wykup gruntów od prywatnych właścicieli w miejskiej kasie jednak brak. (RS)