Paweł Maj może trafić za kratki. To kara za złamanie sądowego zakazu i pozwolenie mieszkańcom Puław na korzystanie z boiska sportowego "Orlik" poza godzinami pracy szkoły. Zakaz miał chronić dwoje puławian, sąsiadów obiektu - przed nadmiernym hałasem.
Takiej historii w naszym kraju prawdopodobnie jeszcze nie było. Miasto Puławy najpierw zostało sądownie zmuszone do zamknięcia szkolnego boiska, następnie do wydania niemal ćwierć miliona złotych na ograniczenie wydobywającego się z niego hałasu, a teraz za obywatelskie nieposłuszeństwo w postaci otwarcia "Orlika" dla puławian - prezydenta czeka więzienie.
Urzędujący prezydent protestując przeciwko "bezdusznemu" jak sam je nazywa postanowieniu sądu o konieczności zamknięcia obiektu, świadomie zrezygnował z możliwości zapłacania przez samorząd zasądzonej grzywny w wysokości 5 tysięcy złotych. Tym samym wybrał drugą z możliwości odpokutowania za złamanie sądowego postanowienia - pobyt za kratkami. Za każdy niezapłacony tysiąc, sędzia Sądu Okręgowego w Lublinie, Andrzej Ryng, zaproponował osobie reprezentującej Puławy jeden dzień aresztu.
Postanowienie w takim kształcie sąd wydał pod koniec zeszłego roku. O tym, że grzywna nie zostanie zapłacona Paweł Maj informował publicznie już w styczniu. Tłumaczył, że robi to po to, by unaocznić absurd całej sytuacji. Zapewnił równocześnie o swojej gotowości do odbycia kary. Sprawa na wiele miesięcy ucichła. Przełom nastąpił dwa tygodnie temu, kiedy wymiar sprawiedliwości upomniał się o zasądzone pieniądze - 5 tys. zł. Wezwał do ich zapłaty w ciągu 14 dni. Termin ten minął we wtorek, 11 czerwca.
Tego samego dnia do sądu wpłynęło oświadczenie prezydenta mówiące o tym, że grzywny nie zapłaci. Paweł Maj oczekuje zatem na skierowanie do odbycia kary aresztu z wybranym przez sąd zakładzie karnym. Na razie takiego "zaproszenia" nie otrzymał.
- Wyrok jest absurdalny, bezduszny i bezsensowny. To są nasze dzieci z naszego miasta. Płacenie kar finansowych za to, że mogą ćwiczyć i aktywnie spędzać czas na jedynym boisku przyszkolnym na całym osiedlu byłoby złem w czystej postaci. Dlatego miasto tej grzywny nie zapłaci, a ja odsiedzę tę karę w areszcie - zapowiada Paweł Maj.
Dlaczego w ogóle do tego doszło? W optyce sądu grzywna (lub areszt) to skutek złamania przez władze Puław sądowego postanowienia sprzed kilku lat, które nałożyło na "Orlika" ograniczenia. Miały one zabezpieczać prawo dwójki mieszkańców Puław do spokojnego sąsiedztwa - czyli bez zmagania się z nadmiernym hałasem oraz intensywnym blaskiem halogenów.
Samorząd te akustyczne uciążliwości ograniczył budując warty 240 tys. zł ekran wzdłuż boiska. Problem w tym, że jego postawienie, mimo skuteczności potwierdzonej badaniami, sądowego ograniczenia nie zdjęło. A władze Puław na takie zdjęcie czekać dłużej nie chciały. Za ten "pośpiech" motywowany dobrem mieszkańcow oraz ich prawem do korzystania z boiska, prezydent zapłaci swoim prawem do wolności.