Około 850 pracowników oświaty w 49 placówkach z całego powiatu puławskiego bierze udział w strajku. Protest rozpoczął się o godz. 6 rano. – Czujemy się upokorzeni decyzjami rządu – mówią strajkujący, domagając się podwyżek. Przekonują, że robią to również dla dobra dzieci.
Szkoły dzisiaj opustoszały. Po komunikatach wysłanych do rodziców, większość z nich nie wysłała swoich dzieci do puławskich szkół i przedszkoli. Obecnie przebywa w nich ok. 5-10 procent uczniów, którymi opiekują się osoby nie biorące udziału w ogólnopolskim proteście. Dzieci mają również zapewnione obiady. Z kolei nauczyciele założyli komitety strajkowe, w szkołach wywiesili plakaty informujące o powodach akcji oraz banery. Czekają na finał negocjacji swoich centrali związkowych ze stroną rządową.
W ZSO nr 1 im. KEN strajkuje 75 procent załogi, w sumie 56 osób.
– Nie przystąpiliśmy do zajęć, bo nie jesteśmy zadowoleni z propozycji przygotowanych przez rząd. Jesteśmy traktowani gorzej, niż krowy. Biorąc pod uwagę skalę obiecanych podwyżek, zostaliśmy umieszczeni gdzieś pomiędzy trzodą chlewną, a bydłem rogatym. To jest upokarzające – mówi Lidia Sołtys, nauczycielka z 39-letnim stażem, przewodnicząca komitetu strajkowego w KEN-ie. Jak przyznaje, obecnie zarabia ok. 2,9 tys. zł netto miesięcznie.
Podobne nastroje panują w Szkole Podstawowej nr 11 im. H. Sienkiewicza w Puławach. Tam strajkuje ok. 60 osób, czyli większość z 87 zatrudnionych.
– My walczymy nie tylko o to, żeby więcej zarabiać, ale tak naprawdę to jest walka o dobro dzieci. Jeśli zawód nauczyciela nie będzie szanowany i ciągle będziemy zarabiać grosze, to należy zadać pytanie o to, kto przyjdzie do tej pracy za parę lat. Ne chcemy, żeby były to osoby, które nigdzie indziej nie znalazły zatrudnienia – tłumaczy Zbigniew Dors, nauczyciel wychowania fizycznego, przewodniczący komitetu strajkowego w "jedenastce".
Zdaniem strajkujących, rząd nie zaproponował dotychczas realnego wsparcia, które zadowoliłoby nauczycieli. – Oni niczego nie chcą nam dać, a jedynie pokazać społeczeństwu, że coś dają. Przez lata mówiono nam, że na podwyżki nie ma pieniędzy, tymczasem nagle znajduje się dodatkowe 40 mld zł, z których finansowane jest 500 zł na każde dziecko. Program, który nie poprawi dzietności, a wspomaga także bardzo bogate rodziny – ocenia Dors. – Wystarczyłoby część z tej sumy przekazać oświacie – proponuje.
Kiedy należy spodziewać się zakończenia protestu? Tego strajkujący nie wiedzą.
– Jeśli centrala (związkowa przyp.) się dogada, przerywamy, ale jeśli nie, protest jest bezterminowy – przyznaje przewodniczący strajkujących w SP nr 11. – Strajkujemy do odwołania – uzupełnia Lidia Sołtys, która przyznaje, że protest jest efektem także rosnącej frustracji pracowników oświaty, którzy porównują swoje dochody do tych, na jakie mogą liczyć inne grupy zawodowe w Polsce.
Rodzice uczniów zadają sobie pytanie o to, czy strajk może uderzyć w zbliżające się egzaminy gimnazjalne oraz te kończące szkołę podstawową. Dyrektorzy puławskich szkół robią wszystko, żeby te przebiegły bez zakłóceń. Żeby było to możliwe, konieczni będą nauczyciele, którzy trafią do komisji. – Pomału tę sprawę ogarniamy. Pomogą nam katecheci, którzy nie mogą uczestniczyć w strajku oraz nauczyciele, którzy do niego nie przystąpili – uspokaja Mirosław Kamola, dyrektor w SP nr 11. – Wierzę w to, że ta sprawa zostanie rozwiązana ugodowo – dodaje.
Co ważne, strajk nie ma charakteru okupacyjnego. Nauczyciele strajkują w swoich godzinach pracy, a więc po godz. 16 wrócą do domów. Jeśli nie będzie sygnału o zakończeniu protestu, podobnego scenariusza możemy spodziewać się także jutro.
Warto dodać, że w powiecie puławskim znalazło się kilka placówek, które mimo poparcia strajku, ostatecznie do niego nie przystąpiły. To powiatowy MDK, Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy, a także przedszkola w Żyrzynie, Kazimierzu Dolnym i Markuszowie.