Całodobowe sklepy z alkoholem jeszcze w tym roku mogą zniknąć z ulic polskich miast. Samorządy z niecierpliwością czekają na nowelizację ustawy, która ma to umożliwić. Wśród nich są Puławy, które bezskutecznie próbują zamknąć jeden z nich.
W Puławach, po skargach mieszkańców os. Kołłątaja i interpelacjach ze strony radnych, urząd cofnął koncesję na sprzedaż alkoholu sklepu przy ul. 3 Maja. Jego właścicielka Anna Fałkowska nie zgodziła się z argumentacją władz i odwołała się od niej do lubelskiego SKO. W grudniu cofnęło sprawę do ponownego rozpatrzenia. Obecnie urzędnicy muszą udowodnić, że zakłócanie porządku ma bezpośredni związek z istnieniem sklepu, a to nie jest łatwe.
– Chcemy przesłuchać świadków, czyli osoby mieszkające w pobliżu tego sklepu, ale poprzednie dwie próby nie udały się z uwagi na chorobę przedsiębiorcy, a następnie brak obecności prawnika jednego ze świadków. Mamy nadzieję, że tym razem przesłuchanie dojdzie do skutku. Na tym etapie jest to konieczne, by utrzymać w mocy poprzednią decyzję o cofnięciu koncesji – tłumaczy Jarosław Pazik z Urzędu Miasta Puławy.
Który klient zakłóca spokój
Problem w tym, że sklepów, gdzie można nabyć alkohol nawet na samym osiedlu Kołłątaja jest wiele i trudno udowodnić, że ci, którzy zakłócają spokój mieszkańcom, to klienci właśnie tego całodobowego.
– Ja nie mogę odpowiadać za to, co się dzieje na całej ulicy. Pod Żabką cały czas jest jeden pisk i wrzask, dzieją się tam różne rzeczy, ale wszystko idzie na moje konto. Mój sklep spełnia wszystkie warunki, by tę koncesję zachować. Ja nie sprzedaję alkoholu osobom nietrzeźwym i nieletnim, bardzo tego tutaj pilnujemy. Nie bardzo rozumiem także to, dlaczego władze chcą zamknąć mój sklep, a niedaleko stąd pozwolili na otworzenie innego. Gdzie tu logika? – pyta Anna Fałkowska, właścicielka sklepu „Alkohole 24”.
Jej zdaniem całe zamieszanie wokół sklepu wywołują agresywnie nastawione do niej trzy sąsiadki.
– One prześladują mnie, moje dzieci i moich pracowników. Wyzywają mnie od najgorszych, grożą, nasyłają policję, mówią, że jestem „przybłędą”. Owszem, nie pochodzę z Puław, ale tu mieszkam i płacę podatki. Im nie podoba się to jak się ubieram, jak wyglądają moje ekspedientki. Czy noszenie krótkich spódniczek to zbrodnia? Ja mam cały czas z nimi problem, z tymi trzema kobietami. Wiem, że jedna z nich chce kupić tę kamienicę i robi wszystko, żebym się stąd wyniosła – opowiada pani Fałkowska, która twierdzi, że sama padła ofiarą pobicia.
Na dowód swoich słów pokazuje obdukcję oraz wiele stron policyjnych notatek z donosów na własną osobę. Większość z nich kończy się słowami „nie potwierdzono powyższego zgłoszenia”. Ma także zdjęcia własnego samochodu, które policji przynoszą jej „wielbicielki”, wskazując na dziesiątki uchybień i domagają się nieustannych interwencji. Wydaje się, że celem tej wojny nie jest już sklep z alkoholem, ale znienawidzona przez część mieszkańców jego właścicielka.
Miasto chce móc decydować
Władze miasta chciałyby większe możliwości regulacji ilości punktów z alkoholem sprzedawanym przez całą dobę. Obecnie nie mogą nawet nie przyznać koncesji.
– Jeśli wniosek o zezwolenie na sprzedaż alkoholu jest prawidłowy, prezydent ma obowiązek przyznać koncesję. Jej cofnięcie jest natomiast nieskuteczne, bo nie ma rygoru natychmiastowej wykonalności, a przedsiębiorca może się od takiej decyzji odwołać – wyjaśnia Jarosław Pazik.
Nadzieją dla Puław może być nadchodząca nowelizacja ustawy zaproponowanej przez Związek Miast Polskich i posła PiS, którą jeszcze w tym miesiącu może zająć się Sejm. Chodzi o prawo do ustalania godzin otwarcia sklepów z alkoholem pomiędzy godz. 22, a 6 rano. Dawałoby to możliwość radom gmin do podejmowania uchwał o zakazie sprzedaży alkoholu w tych godzinach. Takie rozwiązanie krytykują właściciele sklepów.