Mieszkańcy Świdnika wystawiali w okna telewizory i szli na spacer. Wszystko po to żeby pokazać, że nie zgadzają się z płynącą z ekranów propagandą. Dziś wyszli znowu.
– 5 lutego 1982 roku mieszkańcy Świdnika pokazali sprzeciw wobec komunistycznej władzy i, w porze nadawania Dziennika Telewizyjnego, wyszli z domów, by spacerować ówczesną ul. Sławińskiego (obecnie ul. Niepodległości). Niezwykła forma protestu znana jest dziś jako Świdnickie Spacery – przypomina Waldemar Jakson, burmistrz miasta.
– To była inicjatywa podziemnej Komisji Solidarności, ktora powstała po pacyfikacji zakładu. To był wyraz oburzenia i sprzeciwu przeciwko totalnej propagandzie wojskowych w telewizji. Padła propozycja żeby w trakcie głównego wydania Dziennika mieszkańcy wyszli na spacer i wystawiali w okna telewizory. Została ona bardzo dobrze przyjęta. Obecna ulica Niepodległości wypełniała się tysiącami ludzi. To były rodziny i starsi, i młodzi, i dzieci. To był rodzaj radosnego spotkania – mówi Kazimierz Bachanek, uczestnik Świdnickich Spacerów. – Oprócz tego, że był to widoczny znak sprzeciwu to spacery miały drugi wymiar. Była to okazja sprawdzenia jak społeczeńtwo jest podatne na apele podziemnej Solidarności i okazja żebyśmy się policzyli. Mogliśmy też przy okazji zidentyfikować rozmaitych ubeków.
Uczestnicy spacerów przechodzili obok posterunek MO. Nie bali się?
– Tłum ma inne zasady. W grupie odwaga jest większa dlatego tym się nie przejmowaliśmy – przyznaje Bachanek.
W 41. rocznicę tych wydarzeń odprawiono mszę w intencji uczestników protestu. Był też okolicznościowy koncert, symboliczny spacer i złożenie kwiatów pzy pomniku świdnickich spacerów. Wśród wydarzeń towarzyszących podświetlono też budynek MOK i wyświetlono symbol pamięci.
A jak uczestnicy Świdnickich Spacerów oceniają je dziś?
– To nasz chluba. One zyskały rozgłos i w kraju i za granicą. To też znak, że w trudnych chwilach można się zorganizować i solidaryzować i że z grupą należy się liczyć – uważa Kazimierz Bachanek.