Rozmowa z prof. dr. hab. Zbigniewem Grądzkim, prorektorem ds. nauki, wdrożeń i współpracy międzynarodowej Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie.
• Senat Uniwersytetu Przyrodniczego zaopiniował pozytywnie wniosek rektora o utworzenie szkoły doktorskiej w dziedzinie nauk rolniczych. Jesteście gotowi na to wyzwanie?
– Jesteśmy, aczkolwiek jest to dla nas wielki eksperyment, podobnie zresztą jak dla większości uniwersytetów. Planujemy zorganizować tę szkołę pod nazwą „Produkcja żywności o podwyższonych walorach prozdrowotnych” w dziedzinie nauk rolniczych, obejmującej cztery spośród pięciu dyscyplin. Chodzi o: rolnictwo i ogrodnictwo, technologię żywności i żywienia, weterynarię oraz zootechnikę i rybactwo.
• Co zmieni się w zakresie kształcenia przyszłych doktorów?
– Musimy postawić na jakość, a nie na ilość. To była podstawowa wada dotychczasowego systemu. Przyjmowano wiele osób, studia kończyło niewiele, a i nie wszyscy z nich uzyskiwali stopień doktora. Można powiedzieć bez ogródek, że to w wielu przypadkach była strata czasu i pieniędzy. Musimy stworzyć system projakościowy i te osoby tak wykształcić, żeby później zasiliły nasze kadry. To jest nasza inwestycja na przyszłość. Od kandydatów oczekujemy już pewnego dorobku naukowego związanego np. z działalnością w kołach naukowych, stażami zagranicznymi czy udziałem w projektach badawczych. Podkreślamy to w zasadach rekrutacji. Ponadto w regulaminie pojawia się zapis, że każdy doktorant w trakcie cyklu kształcenia będzie musiał zrealizować przynajmniej trzymiesięczny staż zagraniczny. Czymś zupełnie nowym będzie też obowiązkowa śródokresowa ocena słuchaczy szkół doktorskich. Obecnie na studiach doktoranckich czegoś takiego nie ma.
• Nowością są także stypendia dla wszystkich doktorantów.
– Tuż po rozpoczęciu kształcenia doktorant nie będzie mógł otrzymać mniej niż wynosi równowartość 37 proc. wynagrodzenia zasadniczego na stanowisku profesora. Po odliczeniu składek na ubezpieczenie społeczne będzie to 2104 zł. Jeśli ocena śródokresowa wypadnie pozytywnie, stypendium wzrośnie do 57 proc. wspomnianej kwoty, czyli 3242 zł „na rękę”. Rektor uczelni będzie mógł przyznać wyższe wsparcie uzależnione od osiągnięć naukowych doktoranta, jeśli oczywiście będzie dysponował odpowiednimi środkami.
• Co z osobami, które nie planują kariery naukowej, ale chcą zrobić doktorat, żeby podnieść swoje kwalifikacje czy wzbogacić CV? Już nie będą miały takiej możliwości?
– Będą, ale chcielibyśmy, żeby absolwenci szkoły doktorskiej zasilili nasze kadry. Chcemy stworzyć im jak najlepsze warunki, by zostali na uczelni. Niemniej kwalifikacje zdobyte podczas kształcenia w szkole doktorskiej będą przydatne absolwentom także przy podejmowaniu pracy poza środowiskiem akademickim.
• Podsumowując, o doktorat będzie teraz łatwiej, czy trudniej?
– W mojej opinii będzie trudniej. W procesie kształcenia stawiamy nie na ilość, tylko na jakość oraz dążenie do doskonałości naukowej. Założeniem jest uzyskiwanie przez doktorantów wysokich kompetencji badawczych oraz dużej samodzielności naukowej, w tym do pozyskiwania środków finansowych na badania ze źródeł zewnętrznych. Dlatego w górę idą wymagania rekrutacyjne i zobowiązania doktorantów wobec szkoły. Ale to będzie z korzyścią nie tylko dla uniwersytetu, ale też dla tych młodych ludzi, którzy będą mogli zasilić rynek pracy dysponując wysokimi kwalifikacjami.