– Podawanie do publicznej wiadomość ceny Pianissimy, konia idealnego, to strzał w stopę dla rynku – stwierdziła na konferencji prasowej w Warszawie Anna Stojanowska, była specjalistka do spraw hodowli konia arabskiego w ANR. Oprócz niej, z dziennikarzami spotkali się także byli prezesi stadnin koni w Janowie Podlaskim - Marek Trela i w Michałowie - Jerzy Białobok.
Całą trójkę fachowców Agencja Nieruchomości Rolnych odwołała z pełnionych funkcji 19 lutego. – Pisałem akurat prośbę o honorowy patronat prezydenta RP nad kolejną aukcją, gdy przyjechał do mnie przedstawiciel ANR i nowy prezes stadniny. Przejęcie obowiązków było bardzo szybkie. Oddałem kluczyki do samochodu służbowego, przekazałem służbową kartę kredytową i tokeny do kont bankowych. Wieczorem posprzątałem biuro, a w sobotę rano siedziałem już w samolocie do Abu Zabi – opowiada Marek Trela.
Ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie m.in. sędziował konie na pokazach i głosił referat o sukcesach polskiej hodowli, Trela wrócił w niedzielę.
Wśród powodów jego odwołania ANR podaje m.in. „brak odpowiedniego nadzoru hodowlano-weterynaryjnego nad końmi”. Chodzi o „okoliczności związane z zachorowaniem, leczeniem i eutanazją klaczy Pianissima”. – To była klacz wyjątkowa, była wzorcem dla hodowli, otoczona powszechnym uwielbieniem. Jeszcze dzień przed zejściem czuła się wspaniale – zapewnia Trela.
Klacz padła 16 października z powodu skrętu jelit. – Ja musiałem udać się na sędziowanie do Włoch. W Rzymie na lotnisku zadzwonił do mnie lekarz weterynarii Ryszard Kucharczyk, powiedział że klacz ma objawy kolkowe – relacjonuje były prezes stadniny w Janowie.
Zdecydowano o przewiezieniu Pianissimy do specjalistycznej kliniki w Warszawie na operację. – Na wieść o tym, że rokowania są beznadziejne, moją decyzją koń został uśpiony – potwierdza Marek Trela.
– Skrętu jelit nie można przewidzieć. To ciężka choroba dla koni, często śmiertelna. Przewód pokarmowy konia jest skomplikowany, to ponad 30 metrów jelit. Operacje można wykonywać tylko w klinikach, w odpowiednich warunkach – tłumaczy zaproszony na konferencję dr Bernard Turek, lekarz weterynarii z warszawskiego SGGW.
Agencja Nieruchomości Rolnych wymieniając podaje, że klacz została wyceniona na 3 mln euro. – Pianissima nigdy nie była przewidziana do sprzedaży. A cena zależy od klienta. Na przykład wyceny koni na aukcję dokonuje się na godzinę przed jej rozpoczęciem, kiedy wiemy jacy są klienci – tłumaczy Anna Stojanowska. – Podawanie ceny konia idealnego, za którego uważana była Pianissima, do publicznej wiadomości jest szkodliwe dla rynku. To strzał w stopę. Bo właśnie została określona górna granica ceny. Nigdy w biznesie nie zatrzaskuje się w ten sposób drzwi – uważa Stojanowska.
Odwołana trójka odniosła się też do pozostałych zarzutów, m.in. tych dotyczących wypłukiwania większej liczby zarodków „niż dopuszczają polskie regulacje”. – W Polsce istnieje przepis dotyczący rejestracji zarodków, który określa polska księga stadna. Wynika z niego, że można zarejestrować jedno źrebię z embriotransferu i jedno urodzone drogą naturalną. Ale przepis nie dotyczy wypłukiwania zarodków – zauważyła Stojanowska.
Natomiast zagraniczne ośrodki hodowlane takich ograniczeń w kwestii zarodków nie mają. – Wypłukiwanie zarodków nie jest szkodliwe dla klaczy. Jest to prosty zabieg – zapewnia prof. Marian Tischner, specjalista w zakresie biotechnologii rozrodu zwierząt. – Zabieg można powtarzać tak często, jak jest owulacja u klaczy, czyli co 21 dni. W sezonie można uzyskać od 6 do 7 zarodków. – To ograniczenie wprowadziliśmy w Polsce ze względu na rynek. Aby nie zasypywać go zarodkami, nie obniżać tym samym ceny źrebiąt – tłumaczy Marek Trela.
Trójka fachowców nie zgadza się też z zarzutem o dzierżawach klaczy przez zagraniczne ośrodki w sposób, który „nie zabezpieczał polskich interesów”.
– Dzierżawiąc klacze, pozwalamy zwykle na pobranie zagranicznym ośrodkom od 2 do 3 zarodków. Mamy przez to promocyjne sukcesy poprzez wyniki pokazowe oraz korzyści finansowe – podkreśla były szef janowskiej stadniny.
Finansowe wyniki stadnin rzeczywiście były zadowalające. – Odkąd panowie Trela i Białobok byli prezesami, spółki przynosiły zysk. Szacowane zyski janowskiej stadniny za 2015 rok to 3,2 mln zł, a Michałowa 2,3 mln zł – podkreśla Stojanowska.
– Kiedy przekazywałem nowej prezes protokoły zdawczo-odbiorcze i zobaczyła stan oszczędności na kontach michałowskiej stadniny to nie uwierzyła – relacjononuje Jerzy Białobok, były prezes stadniny w Michałowie (woj. świętokrzyskie). – Handel końmi jest zmienny, a zgromadzone środki pozwalają przetrwać kryzysy.
Decyzją Agencji Nieruchomości Rolnych, stadniną koni w Janowie Podlaskim kieruje obecnie Marek Skomorowski, ekonomista z Lublina, bez doświadczenia w hodowli. Z kolei miejsce Białoboka zajęła Anna Durmała, z wykształcenia zootechnik.
– Pan, który przyszedł do Janowa deklaruje, że w przyszłości konie może staną się jego pasją. Prezesem musi być fachowiec, bo to wąska specjalizacja. Może być świetnym menagerem, ale on musi w pewnym momencie pokazać w którą stronę iść – uważa Stojanowska.
– Decyzje, które podejmują prezesi stadnin, to z jednej strony decyzje finansowe, a z drugiej hodowlane. A interes hodowli jest czasem przeciwstawny z interesem firmy. Do tej pory było tak, że najtrudniejsze decyzje musiały rozgrywać się w naszych głowach – przyznaje Trela.
Na poniedziałkową konferencję zaproszeni zostali także minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel oraz prezes ANR Waldemar Humięcki. Jednak żaden z nich się nie pojawił.