W dzień hałasują bawiące się dzieci, a nocą imprezująca młodzież. Plac zabaw pod blokiem przy ul. Sienkiewicza w Chełmie stał się utrapieniem mieszkańców
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– Na tym osiedlu nie ma życia – mówi Robert Gacka, mieszkaniec bloku numer 13. – Codziennie wrzaski, piski i dewastacje. Plac, który mamy na swoim terenie, jak magnes przyciąga dzieci z całej okolicy.
Gacka podkreśla, że nie ma nic przeciwko dzieciom i temu, że się tutaj bawią, zwłaszcza wakacje. Nie rozumie natomiast dlaczego 4-5 letnie dzieciaki przez wiele godzin przebywają na placu bez jakiegokolwiek nadzoru dorosłych.
– To jest do uwierzenia, jak te dzieci potrafią kląć – dodaje pan Robert. – Aż uszy więdną. A jak zwróciłem jednemu z nich uwagę, to jego matka sklęła mnie równie wulgarnie. Efekt był taki, że dzieciaki specjalnie zaczęły hałasować akurat pod moimi oknami.
Utrapieniem dla Gacki i jego sąsiadów jest także sąsiadująca z placem droga dojazdowa. Dzieci traktują ją jak skate park. Zdaniem mieszkańców to cud, że dotąd żadne z nich nie zostało potrącone przez samochód. Byli w tej sprawie u wiceprezydenta miasta i ten polecił ustawić tam znak zakazujący zabaw na dojazdówce. Dopóki stał, było trochę spokoju. Szybko jednak ktoś go ukradł.
– Problem też w tym, że wieczorową i nocną porą plac zabaw okupuje młodzież, a czasem też dorośli – mówi przewodnicząca jednej z tamtejszych wspólnot mieszkaniowych. – Sama byłam świadkiem jak zmęczone dziecko prosiło matkę, aby wracali już do domu, ale ta wolała dalej popijać z kompanami.
Zdesperowani mieszkańcy wezwali na pomoc policję. Ta jednak w tej sytuacji wydaje się być bezradna.
– Dzieci nie podlegają karze – mówi jeden z funkcjonariuszy. – W takich sytuacjach możemy jedynie apelować do rodziców o większy nadzór nad pociechami. Co innego jeśli chodzi o picie alkoholu na placu. Ale tego mieszkańcy nam nie zgłosili.