20-letni Rusłan sam został ciężko ranny w wybuchu, ale jeszcze ruszył na pomoc nastolatce. Razem z kolegą niósł ją na noszach do karetki. Niestety dziewczyna zmarła. Dziś Rusłan jest po dwóch operacjach w Lublinie. I myśli o powrocie do rodzinnego Czernihowa.
Rusłan patrząc w okno mruży oczy, światło wciąż sprawia mu ból, bo to wzrok ucierpiał w wybuchu najbardziej. Rozmawiamy na korytarzu Kliniki Chirurgii Szczękowo-Twarzowej SPSK 1 przy ul. Staszica w Lublinie. Dzień wcześniej przeszedł tu kolejną operację, tym razem lekarze wyjmowali odłamki szkła z jego twarzy.
Jest studentem Akademii Państwowej Służby Więziennej w Czernihowie, mieście na północ od Kijowa, tuż przy granicy z Białorusią. Kiedy Rosja zaatakowała, wstąpił w szeregi obrony terytorialnej. Bo, jak mówi, chciał pomagać ludziom.
To było tylko dziecko
– 3 marca. To był zwyczajny dzień. Poszliśmy z chłopakami na posterunek kontrolny, nic nie zapowiadało, że stanie się coś złego. Kiedy zapadła noc, dowódca powiedział, że będziemy musieli przenocować w szkole. Rano na zbiórce powiedział, że jeszcze dwie minuty i wychodzimy na kolejny posterunek – relacjonuje Rusłan.
Wtedy na szkołę spadły pociski. W środku oprócz żołnierzy ukrywały się kobiety z dziećmi. – Nagle białe światło, przez 5-7 sekund nic nie widziałem. A potem zastępca dowódcy zaczął krzyczeć: dwusetki, trzysetki są? Dwusetki to ci, którzy zginęli, a trzysetki to ranni. Powiedziałem, że jestem trzysetką. Doczołgałem się do wyjścia. Ale była potrzebna pomoc w przeniesieniu. Na noszach była dziewczynka, chyba 17-letnia. Zanieśliśmy ją do karetki – opowiada.
Kiedy Rusłan trafił do szpitala, dowiedział się, że nastolatka zmarła. – To bardzo mną wstrząsnęło. To zupełnie inna sytuacja, kiedy niesie się rannego żołnierza, a gdy niesie się dziecko, które niczego złego w tej wojnie nie zrobiło. To było tylko dziecko.
Włosi nie umieli pomóc
Rusłan spędził w szpitalu na Ukrainie około 10 dni. Diagnoza od lekarzy: nie widzisz na lewe oko. Jeśli chcesz odzyskać wzrok, musisz szukać pomocy gdzieś indziej, my nie jesteśmy w stanie ci pomóc. Tak trafił do Mediolanu we Włoszech. Ale tam również lekarze stwierdzili, że nie podejmą się zabiegu. Dopiero w Lublinie operację przeprowadził prof. Robert Rejdak, kierownik Kliniki Okulistyki Ogólnej SPSK 1. – Pacjent ma wszczepioną sztuczną soczewkę. Jest szansa na poprawę widzenia, ma poczucie światła i jego wzrok się poprawia – mówi Robert Rejdak.
Po pierwszej operacji Rusłan trafił z ulicy Chmielnej na Staszica, do Kliniki Chirurgii Szczękowo-Twarzowej SPSK 1. W jego twarzy wciąż znajdowało się dużo odłamków szkła.
– Nie wszystkie ciała obce udało nam się znaleźć. Pomimo, że są one widoczne na zdjęciach, to ich znalezienie w tkankach miękkich jest czasami skomplikowane. Ale na pewno część z nich, zwłaszcza tych większych, została usunięta. W terminie późniejszym, jak okaże się konieczne usuwanie kolejnych, będziemy w kontakcie z pacjentem – zapowiada prof. Tomasz Tomaszewski, kierownik Kliniki Chirurgii Szczękowo-Twarzowej SPSK 1 w Lublinie.
Rusłan wczoraj był już gotowy do wyjścia ze szpitala. Po wizycie kontrolnej w tym tygodniu u okulisty, planuje podróż do Włoch. Ale jak tylko to będzie możliwe, chce wrócić do rodzinnego Czernihowa i dokończyć studia.
Czegoś takiego jeszcze nie widzieli
Pacjentów z urazami wojennymi trafia do Lublina coraz więcej. W poniedziałek w Klinice Okulistyki Ogólnej lubelscy lekarze pomagali kobiecie, która przeżyła bombardowanie w Charkowie. Przez 7 tygodni przebywała w Ukrainie, bo leczyła inne obrażenia. Do Lublina przyjechała ratować wzrok.
– To pacjentka, która ma urazy obu gałek ocznych. Zabiegł przebiegł zgodnie z planem, mamy nadzieję na dużą poprawę widzenia – mówi prof. Rejdak. Kolejnym zabiegiem dla tej pacjentki będzie operacja zaćmy.
Z kolei we wtorek rano na izbę przyjęć Kliniki Chirurgii Szczękowo-Twarzowej przywieziono około 50-letniego pacjenta z Ukrainy. Mężczyzna doznał bardzo poważnych obrażeń twarzy, która po urazie straciła symetrię. Wewnątrz jego czaszki znajdują się drobne odłamy kostne i liczne fragmenty metalicznego ciała obcego.
– Na zdjęciu radiologicznym zobaczyliśmy obraz takich zniszczeń, jakich jeszcze nie widzieliśmy. Zastanawialiśmy się, jak ten pacjent w ogóle przeżył taki koszmar – mówi prof. Tomasz Tomaszewski, kierownik Kliniki Chirurgii Szczękowo-Twarzowej.
Specjalna grupa
Pomocą Ukraińcom z urazami wojennymi zajmuje się w Lublinie zespół interdyscyplinarny powołany przez rektora Uniwersytetu Medycznego prof. Wojciecha Załuskę, w skład którego weszli specjaliści: okulistyki, anestezjologii, chirurgii plastycznej, chirurgii twarzowo-szczękowej.
– W ramach tego zespołu przeprowadziliśmy już ponad 10 operacji okulistycznych i plastycznych, pomogliśmy kilkudziesięciu pacjentom i udzieliliśmy kilkuset porad online. Trzeba tu podkreślić wielką rolę technik telemedycznych. Dzięki ich użyciu dostajemy do konsultacji wiele przypadków pacjentów. Przesyłane są do nas wyniki, zdjęcia, dzięki czemu możemy kwalifikować do operacji – dodaje prof. Robert Rejdak.