Dziś po raz kolejny sadownicy zablokują drogi. Będą nie tylko w Annopolu, ale też w Leokadiowie w powiecie puławskim, domagając się wycofania nadwyżki jabłek z rynku
Pikiety rozpoczną się w tym samym czasie w dwóch miejscach - na drodze krajowej nr 74 w Annopolu. - Druga pikieta będzie w Leokadiowie na trasie Puławy-Zwoleń - mówi Solis.
Protesty rozpoczną się o godz. 10. Potrwają do godz. 14. To nie pierwsza blokada dróg zorganizowana przez Związek Sadowników RP - protestowali już 4 listopada. Ich demonstracje mają związek z nadwyżką jabłek na polskim rynku spowodowaną rosyjskim embargiem. Protestujący podkreślają, że w związku z wprowadzeniem zakazu przez Rosję na polskim rynku pojawiło się dodatkowo ok. 1-1,2 mln ton jabłek. W normalnych warunkach owoce te byłyby sprzedane. Sadownicy obawiają się, że nadwyżka zrujnuje krajowy rynek.
Na razie - mówią protestujący - nie ma żadnego odzewu ze strony rządu ani ministerstwa rolnictwa. - Nie było żadnego spotkania, nie było rozmów. Poza tym, że do 14 listopada były przyjmowane wnioski o pomoc de minimis do jabłek czy kapusty - podkreśla Marian Smentek, sekretarz Związku Sadowników RP. - Nic się nie dzieje, żeby zdjąć z rynku tę nadwyżkę owoców. Poza tymi jabłkami, które nie zostały sprzedane do Rosji mamy bardzo dużo owoców w chłodniach. Nie wiemy, ile trafiło do przetwórstwa.
Przedstawiciele Związku Sadowników RP uważają, że problem można było rozwiązać już wcześniej. - Pomoc dla sadowników została źle zorganizowana zarówno przez agendy rządowe, jak też Unię Europejską - przekonuje Smentek. - Teraz sugerujemy, aby nadwyżka jabłek za jakieś sensowne pieniądze trafiła do biogazowni.
Co będzie, jeśli i tym razem oczekiwania pikietujących nie zostaną spełnione? - Jeśli nasze protesty nie pomogą, zastanowimy się, co dalej. Będziemy podejmować dalsze roki - zapowiada sekretarz Związku Sadowników RP. - Tym wszystkim zdenerwowani są też przewoźnicy. Nie zarabiają, bo nie mają czego wozić. Jest jakaś szansa na połączenie sił - dodaje.