„W ogóle nie ma okazji, by poznać Polaków. Ukraińcy tutaj, Polacy tam. Jakbyśmy my Ukraińcy mieszkali na wyspie”
„Pierwszego dnia przyszliśmy na swoje piętro, każdy wybrał swoje łóżko, usiedliśmy i zaczęliśmy płakać. Każdy płakał z półtorej godziny” – tak swoje doświadczenia z Lublina opisuje dwójka cudzoziemców.
O potrzeby, możliwości, a przede wszystkim o uczestnictwo w życiu kulturalnym miasta, migrantów i zagranicznych studentów pytali członkowie Stowarzyszenia Homo Faber i Lubelskiej Grupy Badawczej.
– Pierwsze takie badanie robiliśmy w 2008 r. – wspomina Anna Dąbrowska z Homo Faber. – Pytaliśmy wówczas studentów z zagranicy jak korzystają z lubelskiej kultury. Nie korzystali.
Co się zmieniło przez 11 lat?
– Dziś mamy kompletnie inną sytuację migracyjną. Nie zajmowaliśmy się już tylko studentami, ale głównie dorosłymi, którzy są tu na stałe. Wielu z nich z Lublinem wiąże swoją przyszłość – tłumaczy Dąbrowska. – Słabo znają nie tylko ofertę kulturalną miasta, ale i same miejsca.
– Nie mają na kulturę czasu, pieniędzy, ani siły po ciężkiej pracy – wylicza Agnieszka Duda-Jastrzębska.
– Ale też nie czują się zaproszeni. To jest tu kluczowe – podkreśla Dąbrowska.
– Znają duże festiwale, dobrze się czują w przestrzeni otwartej. Wolontariusz mówiący w ich języku daje im poczucie bezpieczeństwa – dodaje Marta Nazaruk-Napora. – Raczej spacerują niż chodzą do kina czy do teatru.
To czego mieszkający w Lublinie migranci nie chcą na pewno, to wydarzenia kulturalne skierowane stricte do nich. A zagraniczni studenci nie chcą się ani bawić, ani mieszkać tylko we własnym towarzystwie.
– Niestety, ukraińskie piętra ciągle w akademikach są – przyznaje Dąbrowska. – A gettyzacja prowadzi do sytuacji przemocowych. Dużo też trudniej w takich warunkach uczą się też języka polskiego.
Duda-Jastrzębska: – Jedna ze studentek opowiadała, że przez pierwsze trzy miesiące nikt z roku do niej nie podszedł, nie przywitał się, nie zagadał.
Nazaruk-Napora: – Trafiliśmy na rodzinę, która nie ma w Lublinie żadnych znajomych. Nie mają się do kogo odezwać. Jedynym łącznikiem ze światem są dzieci, które wychodzą bawić się na podwórko.
Często w pracy dyskryminowani lub wykorzystywani. Często pracujący w zawodach poniżej ich kompetencji.
– W kraju pochodzenia ktoś grał na skrzypcach. Tu pracuje na budowie – podaje jeden z wielu przykładów Dąbrowska. I podkreśla:
– Kultura nobilituje. Gdy uczestniczysz w wydarzeniach kulturalnych to twoja godność zostaje zachowana.
Obcokrajowców zapytano także o sytuacje, w których poczuli się w naszym mieście niechciani.
– Czasem to komentarz, czasem to zaczepki czy nawet bójki – przyznaje Anna Dąbrowska. – Wśród 70 ankiet nie ma żadnej, gdzie takiej historii by nie było.
Raport „Niewidzialni mieszkańcy” powstał na zlecenie Urzędu Miasta Lublin. Na jego przygotowanie, a także na szereg innych działań skierowanych do cudzoziemców, jak np. kolacja w Galerii Labirynt w Dzień Niepodległości, stowarzyszenie Homo Faber dostało dofinansowanie w kwocie 20 tys. zł.
Co kogą zrobić instytucje kultury?
* Trójęzyczne plakaty, ulotki, opisy, powitania
* Na imprezach wolontariusze/ organizatorzy z plakietką - „mówię po...”
* Oznaczanie imprez: „za darmo”, „nie musisz mówić po polsku”, „film w języku angielskim”
* Niedzielne programy dla rodzin
* Wolontariat dla migrantów
* Nie liczyć na natychmiastowy sukces
* Integracja kosztuje