Jego poczucie humoru, niezłomność, nieograniczona życzliwość sprawiały, że każdy czuł się przy nim wyjątkowo. Rodzina, przyjaciele, znajomi, koledzy ze środowiska sportowego i kibice pożegnali w piątek na cmentarzu na lubelskim Majdanku Zygmunta Dobrzyńskiego, byłego trenera Lublinianki, a potem wieloletniego prezesa Okręgowego Związku Piłki Ręcznej, a także wiceprezesa ZPRP i Wojewódzkiej Federacji Sportu w Lublinie. Dobrzyński zmarł 25 grudnia. Przeżył 81 lat.
Sportowe środowisko poniosło niepowetowaną stratę. Zygmunt Dobrzyński był wielkim pasjonatem i przyjaciel sportu, w szczególności piłki ręcznej. Był trenerem, prowadził m.in. pierwszoligową Lubliniankę i Koronę Kielce (obecnie Industria Kielce), a później działaczem. Od 1972 do 1992 roku pełnił funkcję wiceprezesa Okręgowego Związku Piłki Ręcznej w Lublinie, a następnie aż do 2005 r. prezesa. Na podstawie uchwały Nadzwyczajnego Walnego Zebrania Członków LZPR w 2018 roku Zygmunt Dobrzyński otrzymał tytuł Prezesa Honorowego Lubelskiego Związku Piłki Ręcznej.
Jak środowisko sportowe zapamiętało Zygmunta Dobrzyńskiego?
Ponad 50 lat z Dobrzyńskim przyjaźnił się Janusz Karpiński, były zawodnik, trener i działacz, dziś organizator spotkań po latach reprezentantów WKS Lublinianka.
– Niewiele osób wie ale zanim w Jego życiu pojawiła się ukochana piłka ręczna grał w piłkę.,, nożną w Ładzie Biłgoraj. Pojechał do SN do Katowic i tam dopiero złapał bakcyla szczypiorniaka. Przyjechał do Lublina i zaczął uczyć w Mechaniku. A, że miał w szkole kilku sprawnych chłopców zaczął tworzyć drużynę. Byłem wtedy w „12” i grałem w koszykówkę, trochę też i w ręczną. – Przyszedł do mnie i mówi: Podobno gra Pan w ręczną. – To było wiosną 1967 roku. Od tego wszystko się zaczęło. MKS Zryw i Lublinianka to były piękne czasy. Skończyły się w latach 80-tych. Z Zygmuntem przeżyliśmy wiele cudownych chwil zarówno zawodowo, jak i towarzysko. Będzie nam wszystkim Go bardzo brakowało – mówi Janusz Karpiński.
Trener Waldemar Czubala, jeden z najwybitniejszych lubelskich szkoleniowców z Dobrzyńskim znał się ponad 30 lat.
– Wspólnie zakładaliśmy klasy sportowe piłki ręcznej w Szkole Podstawowej nr 37. Później współpracowaliśmy w klubie oraz w Lubelskim Związku Piłki Ręcznej. Odszedł wspaniały człowiek, pracowity trener zasłużony dla Lublina, Lublinianki i polskiej piłki ręcznej. Nie wiem czy aż tyle potrzeba, czy brakuje tam trenerów na górze? Bardzo żałujemy, że Zygmunta nie ma już wśród nas – wyznaje zasmucony Waldemar Czubala i przypomina, że w lutym ubiegłego roku środowisko pożegnało innego znakomitego trenera, a wcześniej zawodnika Lublinianki Edwarda Jankowskiego.
Wiesław Brodowski, przewodniczący Rady Nadzorczej MKS Lublin zapamięta Zygmunta Dobrzyńskiego, jako znakomitego prezesa, działacza oraz trenera piłki ręcznej i to nie tylko w naszym regionie.
– Jego zasługi są nieocenione. To, że Montex osiągnął taki sukces, lubelska drużyna wywalczyła dwa europejskie puchary i 22 tytuły mistrzyń Polski to również zawdzięczamy Zygmuntowi, który kierował przez wiele lat Okręgowym Związkiem Piłki Ręcznej. Pomagał, jak tylko mógł i te sukcesy są też jego udziałem – przyznaje W. Brodowski.
Wiele ciepłych, serdecznych słów pod adresem Zygmunta Dobrzyńskiego popłynęło także z ust Marcina Zubka, wiceprezesa Związku Piłki Ręcznej w Polsce, który w imieniu centrali pożegnał podczas uroczystości żałobnej zmarłego.
– Zygmuncie dziękujemy ci za wszystko co dla nas zrobiłeś. Za Twoją empatię, serdeczność, życzliwość, za to że zawsze byłeś chętny nam do pomocy. Mamy nadzieję, że spotkamy się jeszcze z Tobą w przyszłości w innym, lepszym wymiarze. Pozostań na zawsze w naszych myślach. Cześć Twojej pamięci! – mówił wiceprezes Zubek.
– Dziś żegnamy Zygmunta, osobę niezwykłą, która była dla mnie kimś więcej niż przyjacielem. Był rodziną – wyznał podczas ostatniego pożegnania trener Krzysztof Krawczyk, wychowanek Dobrzyńskiego. – Zygmunt wprowadzał radość w każdą chwilę i potrafił dodawać otuchy nawet w najtrudniejszych monetach życia. Jego poczucie humoru, niezłomność, nieograniczona życzliwość sprawiały, że każdy czuł się przy nim wyjątkowo. Całe moje życie, a szczególnie zawodowe było związane z Zygmuntem. Był moim trenerem, kolegą, przyjacielem. Poznałem trenera Zygmunta Dobrzyńskiego jako młody zawodnik Lublinianki w 1975 roku. Pierwszą pracę w Szkole Podstawowej Nr 37 w Lublinie podjąłem dzięki Zygmuntowi, który tworzył tam klasy sportowe w piłce ręcznej. Przy jego udziale zostałem w klubie jako trener. Po pięciu latach pracy, gdy odchodziłem na uczelnie powiedział: Idź, rozwijaj się! Tak czyni tylko prawdziwy przyjaciel – wspomina Krzysztof Krawczyk i dodaje, że Zygmunt Dobrzyński miał pozytywny wpływ nie tylko na jego życie, ale też innych osób, pomagając w rozwoju karier sportowych.– Zygmunt był pasjonatem, który potrafił zainspirować innych ludzi swoimi działaniami. Był postacią charyzmatyczną Był zawsze gotów, by podzielić się swoją mądrością, wsparciem i pocieszaniem. Jego oddanie, życzliwość i wrodzona determinacja były inspiracją dla nas wszystkich. Zygmunt zawsze potrafił słuchać, nigdy nie oceniał pochopnie. Uczył nas czym jest odwaga, szczerość, empatia. Chciałbym podziękować Mu za wszystkie te niezapomniane chwile, za przyjaźń która wzbogaciła nasze życie. Pamięć o Nim będzie żywa w naszych myślach. Odpoczywaj w pokoju drogi Zygmuncie, Przyjacielu! – zakończył K. Krawczyk.