Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

Biłgoraj zapomniał o Singerze

Biłgoraj zapomniał o Singerze

d Starego, zbudowanego z kloców i pomalowanego na biało domu słynnego rabina nikt już w Biłgoraju nie pamięta. Nikt nie pamięta też dziadka Isaaca Singera. Ani samego pisarza. W setną rocznicę urodzin słynnego noblisty postanowiłem powędrować śladami zapisanymi w jego powieściach. Zasiąść na ławie przy rabinówce, zobaczyć miasteczko, o którym napisał: „Byłem w raju i miałem tylko jedno pragnienie: żeby nigdy mnie stąd nie wygnano...”

Unia zaczyna się w Lublinie

Unia zaczyna się w Lublinie

•	Kto ty jesteś? – Wielki „Bobo”

• Kto ty jesteś? – Wielki „Bobo”

Zamiast jednej, ustawiłem dwie wiaty!

Zamiast jednej, ustawiłem dwie wiaty!

Miłość to dziecko

Miłość to dziecko

Klinika rozrodczości i andrologii w Lublinie. Przed gabinetem tłumek kobiet. Młodszych i starszych, w kostiumach businesswoman i w prowincjonalnej pstrokaciźnie. Szmer rozmów przerywa skrzypienie otwierających się drzwi. Wchodzi kobieta z dzieckiem. Cisza. Kobieta i roześmiany brzdąc znikają w końcu korytarza. Wrzawa: Co ona sobie wyobraża! Przychodzi tu... z dzieckiem! Jakby jedno jej nie wystarczyło?! Bezczelna!..

DIALOGI NA DWIE NOGI

DIALOGI NA DWIE NOGI

Moda, seks i antykoncepcja

Moda, seks i antykoncepcja

d Ludzie podróżują, obradują, toczą wojny, lecz cokolwiek się dzieje – uprawiają też seks. W lecie robią to najchętniej, często zapominając o całym świecie. Niektórzy mają z tego radość, inni choroby i niechciane ciąże. Tymczasem przemysł farmaceutyczny nie ustaje w udoskonaleniu oferty środków antykoncepcyjnych i ich promocji.

Ojciec siedzi, sąsiad płaci

Ojciec siedzi, sąsiad płaci

Żeby trafić za kratki, nie trzeba być od razu zabójcą czy złodziejem. Wystarczy być niedobrym tatusiem, który nie chce płacić na utrzymanie dziecka. Albo nawet tatusiem pełnym dobrych uczuć i zamiarów, ale z zupełnie pustym portfelem.

Niedzisiejszy glina

Niedzisiejszy glina

d Z gabinetu komisarza policji wyszło trzech mężczyzn. Niepozorni, jeden ze spuszczoną głową, dżinsy, koszula w kratę... – To nie byli przestępcy, lecz policjanci operacyjni – śmieje się naczelnik sekcji dochodzeniowo-śledczej policji w Łęcznej, komisarz Jacek Kucharczyk. – To dobrze, że nie są rozpoznawalni. Musieliśmy się naradzić przed pewnym zadaniem... – wyjaśnia, nic nie wyjaśniając. .

To nie ja zabiłem. To tata...

To nie ja zabiłem. To tata...

„TATA ZABIŁ” – pisze Darek na kartce papieru. Właśnie wrócił do domu po dwóch latach spędzonych w areszcie. Prokuratura oskarżała go o zabójstwo, a wyrok uniewinniający przegłosowali ławnicy.

Tu, gdzie kochał Kościuszko

Tu, gdzie kochał Kościuszko

„Kościuszko w Sosnowicy uczył pannę Ludwikę języka francuskiego i miłości...” – napisał w 1851 r. Jules Michelet, profesor Sorbony i przyjaciel Mickiewicza. Zakochani posadzili w parku sosnę i dąb. Splecione drzewa przywarły do siebie bardzo mocno. Silny dąb jeszcze rok temu podtrzymywał usychającą sosnę. Któregoś dnia runęła na ziemię. Na miejscu romantycznych schadzek mieszkańcy Sosonowicy znów posadzili malutką sosenkę i dąb. Na znak nieszczęśliwej miłości. Spróbujmy powędrować jej śladami...

DIALOGI NA DWIE NOGI

DIALOGI NA DWIE NOGI

Lubelscy kandydaci na ministra

Lubelscy kandydaci na ministra

Współczesne życie dworskie

Współczesne życie dworskie

– Miałem pięć lat, jak wyjechałem z rodzinnego gniazda. Ukraińcy zamordowali ojca w Boże Narodzenie 43 roku. Jeszcze i on, i chrzestny zdążyli przebrać się za świętego Mikołaja i nawzajem dzieciom rozdać prezenty. Obaj zginęli – mówi Jacek Michałowski. – Ulaniki były naszą siedzibą po kądzieli, położona z drugiej strony Łucka Rudnia, po mieczu. Po tej tragedii wyjechaliśmy, a raczej – uciekliśmy stamtąd.

To była piękna solidarność...

To była piękna solidarność...

W niedzielę o godz. 10.30 w świdnickim kościele pw. NMP Matki Kościoła rozpocznie się msza w intencji uczestników robotniczych strajków na Lubelszczyźnie w 1980 roku. To wtedy rodziła się „Solidarność”. Dziś uczestnicy tamtych wydarzeń wspominają je z rozrzewnieniem i jeszcze większą goryczą.

Czuję się jak po porodzie

Czuję się jak po porodzie

• Wrócił pan z planu najnowszego filmu Juliusza Machulskiego, „Vinci”. Jakie wrażenia? – Przeżyłem niebywałą przygodę. Był to mój debiut przed kamerą. • W jaki sposób Machulski dowiedział się, że w Lublinie jest aktor Jacek Król, któremu warto dać rolę? – Zapytałem go o to pod koniec zdjęć. Powiedział, że z prasy. Czytał pochlebne dla mnie recenzje po przedstawieniach „Dziadów” i „Biesów”, z którymi występowaliśmy w Warszawie i na krajowych festiwalach. Decyzję podjął zaś po naszej rozmowie. • Jak prowadzić rozmowę z reżyserem, żeby dostać angaż? Nie była to bynajmniej rozmowa biznesowa. Machulski jest fantastycznie otwartym facetem. Potrafi pytać o to, co go interesuje, i słuchać. Rozmawialiśmy o ewentualnej mojej roli, o tym co robię w teatrze, moich prywatnych zainteresowaniach. A także o Lublinie, w którym spędził dzieciństwo. Jego rodzice byli wówczas aktorami w Teatrze Osterwy. • Wśród lubelskich fanów i przyjaciół rodziny Machulskich przetrwała opowiastka, której prawdziwość potwierdził mi zresztą Juliusz, że w każdą niedzielę, z ojcem – uwielbianym powszechnie panem Jankiem – maszerował do Wyzwolenia... Proszę teraz opowiedzieć o filmie, swojej roli. – Umowa zobowiązuje mnie do daleko idącej powściągliwości przy opowiadaniu treści scenariusza. Najogólniej więc: Akcja toczy się wokół kradzieży z krakowskiego Muzeum Czartoryskich słynnej „Damy z łasiczką” Leonardo da Vinci. Stąd tytuł filmu – „Vinci”. Ja gram zwerbowanego do pomocy (noszę więc ksywę Werbus) byłego górnika, specjalistę od materiałów wybuchowych. Na skutek wypadku doznał on urazu mózgu, czego wynikiem jest choroba o nazwie prosapazjognozja. Istotnie, jest taka jednostka medyczna. Cierpiący na tę dolegliwość ma kłopoty z zapamiętaniem twarzy. Ten mój feler jest, oczywiście, na rękę organizującym „skok” po najcenniejszy polski obraz... To tyle. • Miał pan jakieś wcześniejsze doświadczenia z materiałami wybuchowymi? – Nie. Musiałem uczyć się wysadzania dopiero na planie. Ale za to zaproponowałem, na co przystał reżyser, by mój bohater mówił po śląsku. Rodzina Królów, co prawda, pochodzi z niedalekich Lublinowi kresów, ale za chlebem trafiła do Bytomia. Tam się urodziłem, od rówieśników nauczyłem gwary, ale ostatni szlif przed filmem przeprowadziła bratowa, autentyczna Ślązaczka. • Jak sobie debiutant radził na planie? – Przez pierwsze dni uczyłem się pracy z kamerą. Teoretycznie wiedziałem, że od ogniskowej akurat używanego obiektywu zależy, jaką częścią ciała powinno się grać. Jeśli jest szeroki plan, jakikolwiek pomysł aktora na psychologię malującą się na twarzy nie ma sensu, bo i tak kamera tego nie wyłapie. Trzeba więc zagrać ciałem, wykonać ruch. A znowu przy dużym zbliżeniu należy być oszczędnym, wręcz precyzyjnym, bo wszystkie przedobrzenia i tak trafią do kosza ze ścinkami. Machulski daje dużą swobodę aktorowi, ale wie, czego chce, i wie też, jak to osiągnąć. • Gdzie były kręcone zdjęcia? Co z tego, co się zdarzyło przed kamerą, szczególnie utkwiło panu w pamięci? – Film kręcony był trzydzieści parę dni, ja miałem dziesięć dni zdjęciowych. Już na początku, na własnej skórze, przekonałem się o prawdziwości powiedzenia, że praca w filmie polega głównie ... na czekaniu. Gdy w plenerze, to: na słońce, albo na chmurę, na ciszę. W studio psikusy płata technika. Ja, zgodnie z dyspozycją, pierwszego dnia stawiłem się o godzinie 17, a przed kamerą stanąłem o 1.30 w nocy. Nie nudziłem się, bo akurat kręcono, będące powodem opóźnienia, sceny pościgów samochodowych przy udziale kaskaderów. Większość zdjęć kręciliśmy w Krakowie, tu bowiem toczy się akcja filmu. • Kogo zobaczymy w filmie? – Z wyjątkiem – tradycyjnie obsadzanego Jana Machulskiego – reszta aktorów, zgodnie z koncepcją reżysera, jest mniej, albo i wcale nie znana kinowej publiczności. W roli wyrafinowanego złodzieja dzieł sztuki wystąpił Robert Więckiewicz, który w ubiegłym roku zabłysnął w komedii „Ciało”. Partnerują mu Borys Szyc i Kamila Baar. Przez protekcję wymienię też dwójkę moich dzieci ... • Z tego co wiem, to nie ma pan jeszcze ojcowskich doświadczeń. Czyżby prawda w tym względzie była inna? – Mam na myśli moje filmowe dzieci. Rodzeństwo Joasia i Piotruś mieli tylko na chwilę zaistnieć na ekranie. Ale gdy pojawili się wśród nas, podbili całą ekipę, okazali się utalentowani aktorsko, w efekcie Machulski dopisał dla nich kilka scen. • Największe pana przeżycie z planu? – Dosiadam wielkiego, dwupiętrowego autobusu i tyłem jadę wąziutką staromiejską ulicą św. Jana. Gdybym zatrzymał się o paręnaście centymetrów dalej byłaby ruina z samochodu, a i ucierpiałby kościół zamykający ulicę. • Czy „Vinci” będzie sukcesem Machulskiego na miarę „Sekmisji” i „Vabanków”. Czy rola Werbusa sprawi, że do Jacka Króla ustawiać się będą teraz reżyserzy w kolejce? – Jestem optymistą jeśli chodzi o przyjęcie przez widzów tego filmu. Jeśli scenariusz bawi już w momencie czytania, a bawił nas, dobrze to rokuje. Jest przy tym inteligentny, rozwoju i finału intrygi nie da się przewidzieć. A jeśli chodzi o Werbusa. Czuję się jak po porodzie, w tej jego części, gdy cały akt już się odbył, a dziecka jeszcze nie widziałem. Poczekajmy na premierę, do połowy września. • Przed tygodniem w lubelskim Teatrze Osterwy zaczęły się próby „Hamleta”, z Jackiem Królem w roli głównej. Marzył pan o niej? – Każdemu aktorowi marzy się zagranie tej postaci. Jest to fenomenalnie napisany dramat, z tyloma możliwościami opowiedzenia o swojej wizji świata, społeczeństwa, polityki, miłości, wreszcie – kondycji człowieka. Zresztą mit Hamleta, funkcjonujący i literaturze i w teatrze, dowodzi, że jest to arcydzieło, z którym warto i należy się zmierzyć. • W historii teatru były już tysiące Hamletów. Czy da się jeszcze coś nowego powiedzieć o rozterkach duńskiego księcia? – Pierwszą próbę przeżyłem niczym pierwszą randkę. I zaręczam: da się! Oczywiście, nie będzie to opowieść o średniowiecznej Danii, lecz o naszej, polskiej współczesności. Mimo, że bliższy nam jest oszklony biurowiec aniżeli zamek, pozostają te same tęsknoty, ambicje, uczucia. Spójrzmy na historię naszych ostatnich lat. Czy nie ma ona wymiaru szekspirowskiego? Na początku fascynacja i ogromny narodowy entuzjazm, dziś powszechne pragnienie młodzieży opuszczenia kraju przeżartego korupcją, nie zapewniającego godnego życia. Czyż nie przywodzi to na myśl słynnego: być albo nie być ... • Od przyszłego tygodnia zaczynają się teatralne wakacje. Legendy krążą na temat pana sukcesów wędkarskich... – Wędki zarzucę najpierw w Bugu koło Drohiczyna, gdzie znajduje się dom zbudowany jeszcze przez dziadka. Na większe okazy liczę podczas wędkowania na jeziorze Buszno w Lubiewicach koło Gorzowa Wielkopolskiego. Cudownie położone wśród lasów, dobrze zarybione, bo do niedawna był tam poligon wojskowy.

Kto ty jesteś? – Szempruch Edek

Kto ty jesteś? – Szempruch Edek

Trudna droga jaguarów

Trudna droga jaguarów

Od lewej stoją: o. Filip Buczyński - prezes Hospicjum dla Dzieci im. Małego Księcia, Marian Lackowsk

Dziesięcioro zacnych ludzi

- Nie dla szkoły się uczmy, lecz dla życia - słyszeliśmy w ubiegłym tygodniu na przedwakacyjnych akademiach. Ile w tym prawdy? Coraz mniej. Żyjemy w scertyfikowanym świecie, w którym liczą się dyplomy, a sukcesy wyznaczają rankingi. Najwyższy poziom przyzwoitości trudno ustalić w plebiscycie. Pod patronatem naszej redakcji \"Galeria 10” wybrała jednak 10 zacnych lublinian, których warto naśladować.

U stóp wodza rewolucjidostojnie przechadza sie paw, strosząc barwny ogon (Jacek Mirosław)

Włodzimierz Lenin straszy w krzakach

\"Wśród orląt z leninowskiego gniazda, Wśród płomieni z leninowskiej iskry Był dla klasy robotniczej jak gwiazda, A dla jej wrogów jak pochmurna noc - Dzierżyński...” (Mieczysław Jastrun)

We Włodawie rodzi się nadzieja

We Włodawie rodzi się nadzieja

d Na pierwszym pasie odpraw stoją niemieccy turyści. Chcą zobaczyć Białoruś. Od tygodnia wypoczywają na Pojezierzu Łęczyńsko – Włodawskim. Włoskie i francuskie samochody dostawcze czekają na odprawę około trzydziestu minut. Co godzinę przejeżdża tędy ponad osiemdziesiąt aut osobowych i osiemnaście autobusów. Taka jest wizja przejścia granicznego we Włodawie, która już w 2006 roku stanie się rzeczywistością.

Świnie straszą w Biszczy

Świnie straszą w Biszczy

d Myli się kto sądzi, że żyjemy w czasach pokoju. Menedżerowie wciąż prowadzą wojny o kapitał. Pokonani w bitwach o sukces idą po zasiłki. W imię wolności gospodarczej bogaci się bogacą, a biedni biednieją. Gmina Biszcza próbuje dowieść, że małe jest piękne i nie musi przegrywać. Czy uda jej powtórzyć zwycięstwo biblijnego Dawida stającego do pojedynku z Goliatem? Biszcza położona jest na krańcu województwa, w powiecie biłgorajskim. W jej centrum rozwijało się niegdyś Państwowe Gospodarstwo Rolne. –

DIALOGI NA DWIE NOGI

DIALOGI NA DWIE NOGI

• Pochodzenie? – Lublinianka. • Kochasz Lublin? – Wciąż, uparcie. • Wróciłaś, by...? – Rządzić w Starcie. • Nie w Brukseli? – Chce mnie ona?... • Czemu nie chce? – Bom czerwona. • Tu masz szanse? – Fajną pracę. • Twe walory? – Czynsze płacę. • Jakie jeszcze? – Wszyscy widzą! • Ja nie widzę... – Znam się z Izą. • Start znasz dobrze? – Nie, niestety. • Twa strategia? – Start do mety. • Cel osiągniesz? – Mnie się uda. • Skąd ta pewność? – Wierzę w cuda! –––––––

Pochwała biurokracji

Pochwała biurokracji

Owczy pęd do wiedzy

Owczy pęd do wiedzy

.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium