![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
![Szybsze wypisywanie małych pacjentów ze szpitali było dla nich do niedawna nieopłacalne<br />](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/news/2019/2019-07/6e6b9fd4f35b40fdba33367c9d9ea419_std_crd_830.jpg)
Średnio o pół dnia skrócił się czas pobytu małych pacjentów w szpitalu, a liczba hospitalizacji na oddziałach dziecięcych spadła o kilka tysięcy – pochwalił się Narodowy Fundusz Zdrowia. Do niedawna szybsze wypisywanie pacjentów było dla szpitali po prostu nieopłacalne.
![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
Rok temu NFZ zniósł niższą wycenę dla hospitalizacji trwających poniżej trzech dni. Wcześniej praktyka często był taka, że dziecko musiało zostać w szpitalu dłużej niż jeden dzień, bo inaczej byłoby to dla lecznicy finansowo niekorzystne.
– To, że dziecko musiało leżeć w szpitalu co najmniej trzy dni, żeby placówka dostała pieniądze z NFZ, było wyjątkowo niepotrzebne. Mam razem ze swoimi synami kilka takich pobytów w szpitalu. Za każdym razem lekarze tłumaczyli, dlaczego musimy jeszcze zostać, mimo że wszystko było już w porządku – mówi pani Agnieszka z Lublina, mama chłopców w wieku 10 i 13 lat. – Rozumiem, że dla nich było to konieczne, ale dla rodziców wymieniających się przy łóżku i dla samego dziecka to był dramat. Dlatego bardzo przyjemnie zdziwiłam się ostatnim razem. Przyszliśmy na badania i już przy przyjęciu pielęgniarka powiedziała nam, że dzień później będzie wypis, bo nie ma już tych bzdurnych przepisów – dodaje nasza czytelniczka.
– Niejednokrotnie byliśmy w takiej sytuacji, że rodzice chcieli, żeby wypisać dziecko do domu, a my byliśmy zmuszeni do zostawienia go na co najmniej kolejną dobę ze względu na niekorzystne dla nas rozliczenie. Często jest tak, że po pobraniu wyników badań wiele się wyjaśnia i dziecko może być wypisane do domu wcześniej – przyznaje Janusz Hordejuk, dyrektor SPZOZ w Parczewie.
– Szpitale skróciły zbędne pobyty dzieci w szpitalach, bo NFZ przestał zaniżać koszt pobytu jednodniowego. Szpitale przestały więc przetrzymywać pacjentów co najmniej trzy dni, żeby nie być w plecy i zbilansować pobyt – komentuje Jakub Kosikowski, lekarz z Lublina, były przewodniczący Porozumienia Rezydentów i dodaje: – Wcześniej realizacja pobytu jednodniowego była nieopłacalna, dla szpitali oznaczałoby to straty, a przecież muszą mieć pieniądze m.in. na wynagrodzenia dla pracowników czy rachunki.
Zdaniem dyrektora szpitala w Parczewie, na zmianie wprowadzonej przez NFZ skorzystają i dzieci, i rodzice. – Wiadomo, że dziecko znacznie lepiej czuje się w środowisku domowym niż szpitalnym, więc jeśli jest taka możliwość, można je wypisać do domu wcześniej – tłumaczy Hordejuk.
Rzeczniczka Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie zapewnia, że placówka prowadziła jednodniowe pobyty na oddziałach jeszcze przed zmianą wyceny. – Nigdy nie przedłużaliśmy ich z powodu rozliczeń z NFZ. Obsługujemy zbyt dużą liczbę pacjentów z terenu województwa lubelskiego i innych województw, abyśmy blokowali miejsce poprzez sztucznie przedłużane pobyty – zapewnia Agnieszka Osińska, rzeczniczka szpitala dziecięcego.
320 lat krócej
Liczba hospitalizacji spadła z 208 tys. w 2017 r. do 204 tys. w 2018. Udział hospitalizacji jednodniowych wzrósł z 16 do 25 proc. Średnio o pół dnia krócej i 15 proc. mniej osobodni daje 320 lat łącznego czasu hospitalizacji w oddziałach dziecięcych mniej i to w zaledwie sześć miesięcy. Wyliczenia odnoszą się do półrocza lipiec-grudzień 2017 r. do lipiec-grudzień 2018 r. i dotyczą leczenia zachowawczego dzieci.
![e-Wydanie](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/public/dziennikwschodni.pl/e-wydanie-artykul.png)